Tym razem był windykatorem, detektywem i inwestorem. Kolejna odsłona procesu opolskiego "Tulipana"
W opolskim sądzie okręgowym odbyła się kolejna rozprawa w procesie Piotra K., czyli opolskiego "Tulipana", który miał oszukać ponad 100 osób na prawie 2 miliony złotych. Sprawa wyszła na jaw po tym, jak uwiódł zakonnicę, a następnie pożyczał od niej pieniądze na inwestycje, których nigdy nie zrealizował.
Na dzisiejszej rozprawie, wśród świadków pojawiły się kolejne kobiety, które oskarżony miał oszukać.
Jednym ze świadków była kobieta, która pracowała jako taksówkarka. Odbierała oskarżonego z kasyna, chciał pojechał do Sobótki. Wymienili się numerami, aby ostatecznie się spotkać. W tym wypadku Piotr K. był detektywem, pomagał dzieciom w fundacji i potrzebował pieniędzy na przetarg. Kobieta wzięła kredyt, pożyczyła oskarżonemu, bo miała dostać dużo pieniędzy w zamian. Ale wtedy - niemal jak w każdym innym przypadku - oskarżony zadzwonił i powiedział, że potrzebuje więcej, bo inaczej tamto przepadnie. Łącznie straciła 50 tysięcy złotych.
Kobieta opowiedziała również o swojej znajomej, właścicielce pensjonatu, która miała problem z wykonawcą jednej z usług. Tutaj oskarżony też zaoferował pomoc.
Na sali rozpraw pojawiła się także kobieta, którą oskarżony znał z siłowni. Piotr K. tym razem był inwestorem. Obiecał duży zysk, ale pieniądze - według relacji kobiety - zniknęły.
Według aktu oskarżenia mężczyzna miał również oszukiwać podając się za komornika sądowego, obiecując wygraną w przetargu, ułatwiając zakup mieszkania, załatwiając rozbiórkę hali czy przy rzekomej naprawie myjni parowej. Nie przyznał się do winy.
Jednym ze świadków była kobieta, która pracowała jako taksówkarka. Odbierała oskarżonego z kasyna, chciał pojechał do Sobótki. Wymienili się numerami, aby ostatecznie się spotkać. W tym wypadku Piotr K. był detektywem, pomagał dzieciom w fundacji i potrzebował pieniędzy na przetarg. Kobieta wzięła kredyt, pożyczyła oskarżonemu, bo miała dostać dużo pieniędzy w zamian. Ale wtedy - niemal jak w każdym innym przypadku - oskarżony zadzwonił i powiedział, że potrzebuje więcej, bo inaczej tamto przepadnie. Łącznie straciła 50 tysięcy złotych.
Kobieta opowiedziała również o swojej znajomej, właścicielce pensjonatu, która miała problem z wykonawcą jednej z usług. Tutaj oskarżony też zaoferował pomoc.
Na sali rozpraw pojawiła się także kobieta, którą oskarżony znał z siłowni. Piotr K. tym razem był inwestorem. Obiecał duży zysk, ale pieniądze - według relacji kobiety - zniknęły.
Według aktu oskarżenia mężczyzna miał również oszukiwać podając się za komornika sądowego, obiecując wygraną w przetargu, ułatwiając zakup mieszkania, załatwiając rozbiórkę hali czy przy rzekomej naprawie myjni parowej. Nie przyznał się do winy.