Marcin Kęszycki: Działalność w Teatrze Ósmego Dnia była formująca dla Jana A.P. Kaczmarka
"Dzisiejsza wiadomość o śmierci Jana A.P. Kaczmarka rzuca nas trochę w historię, każe sobie przypomnieć wszystko" - powiedział Marcin Kęszycki. "To był chyba rok 1976. Myśmy właśnie pracowali nad spektaklem +Przecena dla wszystkich+. I nagle pojawił się Jan razem z Grzegorzem Banaszakiem i zaproponowali udział w próbach jako muzycy. Razem z nami - aktorami – mieli improwizować" – przypomniał.
W ocenie Kęszyckiego "właściwie od pierwszego wejrzenia zaiskrzyło". "Grali na gitarze, fidoli, czyli na bardzo dziwnym, charakterystycznym instrumencie. Były też flety proste, a Jan grywał nawet na dwóch naraz" - powiedział.
Tworzyli muzykę do tego, co grali aktorzy. "Improwizowali, nadając naszym działaniom pewien rytm, klimat, a czasami tworząc sytuację muzyczną, na którą szukaliśmy odpowiedzi. Z tego powstał spektakl +Przecena dla wszystkich" - dzisiaj by się powiedziało, że kultowy spektakl o silnym, politycznym wydźwięku" – podkreślił.
Kęszycki zaznaczył, że Kaczmarek i Banaszak występowali zawsze na żywo. "To silnie oddziaływało w różnych wspomnieniach z tego spektaklu, a było ich dużo. Zawsze wspominana była właśnie muzyka Jana, która była integralnie wpisana w nasze działania aktorskie, w cały spektakl, jak to się rzadko zdarza w teatrze" – dodał.
"Słuchając muzyki, którą tworzył przez kolejne lata, zawsze miałem poczucie, że gdzieś pobrzmiewa mi to, co wówczas stworzyli dla +Przeceny dla wszystkich+. To był chyba fundamentalny i formujący moment, który wykształcił Jana jako kompozytora, jako muzyka, ale również w jakimś sensie jako aktora, bo on tworzył pewien rodzaj aury wokół siebie" – podkreślił Kęszycki.
Wskazał, że ich współpraca była "dosyć szybka". "Miał plany, które pchały go w stronę muzyczną. Nasza działalność była uwikłana politycznie w różne konflikty ze służbami, m.in. Służbą Bezpieczeństwa. My byliśmy zamknięci - bez paszportów nie było jak wyjechać za granicę - a on szukał pewnego otwarcia, wyjścia z Polski" - zaznaczył.
Przypomniał, że "założył wobec tego Orkiestrę Ósmego Dnia w tym samym składzie, aczkolwiek czasami powiększaną o różne osoby, na przykład o Krzesimira Dębskiego". "To była ich całkowicie samodzielna działalność" - dodał. Potem Kaczmarek wyjechał do Ameryki.
"Pamiętam, że kiedy pracowaliśmy razem, jeździliśmy czasem wspólnie na wakacje do Puszczy Noteckiej, do opuszczonej leśniczówki. Mieliśmy tam dwa motorowery. Jan ciągle namawiał mnie na wyścigi - kto pierwszy od tej sosny do jeziora. Strasznie był przy tym ambitny. Nie znosił przegrywania nawet w takiej zabawowej formie. Ta ambicja rzeczywiście pchnęła go bardzo daleko, do Oscara, do różnych inicjatyw, jak festiwal Transatlantyk" – powiedział.
"Pierwsze przyjaźnie, młodzieńcze, takie inicjujące - one na zawsze zostają. Jest sentyment, a dzisiaj szczególnie jakiś smutek. Szczególnie że to jednak ciężka choroba spuentowała jego życie" – podkreślił Kęszycki.
We wtorek o śmierci Jana A.P. Kaczmarka - kompozytora muzyki filmowej i laureata Oscara - poinformowała Polska Fundacja Muzyczna.(PAP)
Autorka: Anna Kruszyńska
akr/ miś/