- Nie powinno być tak, że takie podwyżki są wprowadzane z automatu, kiedy mamy sytuację w całym kraju trudną - mówi Sławomir Batko, radny z klubu Prawa i Sprawiedliwości.

- Rozumiem też, że sytuacja budżetowa jest też nieco trudniejsza, ale pan prezydent przez wiele lat zapewniał, że sytuacja ta jest rewelacyjna. Nie rozumiem więc takiego bezpośredniego przerzucania kosztów związanych z tymi podwyżkami na rodziców. Nie widzę też konieczności, aby te wzrosty były tak duże. Pani naczelnik zapowiadała, że to będą wzrosty o pięćdziesiąt groszy czy złotówkę, tymczasem ta maksymalna wartość to może być nawet 10 złotych.

- Przez kilka lat ta stawka nie była podwyższana, więc wydaje mi się, że teraz jest to konieczne. Wszyscy widzimy, co się dzieje na rynku - dodaje Przemysław Pytlik, radny z klubu Arkadiusza Wiśniewskiego.

- Wszystko drożeje, produkty, z których tworzy się jedzenie także. Inflacja wynosi rekordowe 15 procent, więc nie było siły, żeby utrzymać tę stawkę. Poza tym wydaje mi się, że jest ona jak najbardziej z drugiego punktu, czyli jakości, jaką chcemy podnosić i która dotyczy żywienia. Nie oszukujmy się, ale za pięć złotych w piekarni kupimy dwie bułki i to jest wszystko, a mamy za tę kwotę wyżywić przez cały dzień dziecko.

Uchwała została przyjęta 14 głosami za, dwóch radnych było przeciw, ośmiu wstrzymało się.