Mieszkanka Opola krytykuje nieprzyjemny zapach dochodzący z pól. "Nie sądzę, aby ktoś używał teraz opryskiwacza" [INTERWENCJA]
Czy przy ulicy Thomasa Woodrowa Wilsona w Opolu mieszkańcy mają problem z wyjątkowo nieprzyjemnym zapachem dobiegającym z pól?
Do naszej redakcji zgłosiła się jedna z mieszkanek tej okolicy, która przekonuje o szkodliwości smrodu wynikającego z pracy rolników. - Nie da się tego wytrzymać - mówi naszemu reporterowi.
- Oni rozsiewają na polach toksyczny smród. Wiem, co mówię, bo pracuję w służbie zdrowia. Dzieci siedzą w ogródku i próbują bawić się, ale nie można wytrzymać tego nawet w maskach - to jest duszące, a dla alergików wyjątkowo niezdrowe. Nie wiem, gdzie mam to zgłosić. Obecna sytuacja jest nie do zniesienia, ale ona nie zdarza się pierwszy raz i to nie jest pierwszy taki rok.
Marek Froelich, prezes Izby Rolniczej w Opolu zwraca uwagę, że to miasto weszło na obszary wiejskie, a nie odwrotnie. - Nie sądzę, aby ktoś używał teraz opryskiwacza, więc to raczej pomyłka - dodaje.
- Teraz mamy czas, kiedy na ściernisko wylewa się gnojowicę i gnojówkę. Robi się to za pomocą beczkowozów, które dzisiaj mogą przypominać już duży opryskiwacz. Za takim beczkowozem rolnik rozkłada aplikator, którego zadaniem jest wprowadzenie bezpośrednio gnojówki czy gnojowicy do gleby. Chodzi o to, by jak najkrócej śmierdziało.
Rolnik z powiatu kędzierzyńsko-kozielskiego uważa jednak, że ludzie z miasta nie mają problemu z wiejskimi zapachami. - Obok mnie wprowadziło się młode małżeństwo z Mysłowic i dobrze żyjemy - mówi.
- Kiedy niedawno robiłem sianokosy, ten pan podszedł i porozmawialiśmy. Powiedziałem, że przy następnej działce mam rzepak, że muszę go skosić w nocy i może mu to przeszkadzać. Zaprzeczył i powiedział, że przyjeżdża na wieś odpocząć, a nie przeszkadza mu, kiedy słyszy którąś maszynę. Jak widział sianokosy, przyszedł nawet bliżej, aby obejrzeć, bo to dla niego nowe rzeczy.
Więcej o tym temacie powiemy w dzisiejszym (10.08) magazynie Reporterskie tu i teraz.
- Oni rozsiewają na polach toksyczny smród. Wiem, co mówię, bo pracuję w służbie zdrowia. Dzieci siedzą w ogródku i próbują bawić się, ale nie można wytrzymać tego nawet w maskach - to jest duszące, a dla alergików wyjątkowo niezdrowe. Nie wiem, gdzie mam to zgłosić. Obecna sytuacja jest nie do zniesienia, ale ona nie zdarza się pierwszy raz i to nie jest pierwszy taki rok.
Marek Froelich, prezes Izby Rolniczej w Opolu zwraca uwagę, że to miasto weszło na obszary wiejskie, a nie odwrotnie. - Nie sądzę, aby ktoś używał teraz opryskiwacza, więc to raczej pomyłka - dodaje.
- Teraz mamy czas, kiedy na ściernisko wylewa się gnojowicę i gnojówkę. Robi się to za pomocą beczkowozów, które dzisiaj mogą przypominać już duży opryskiwacz. Za takim beczkowozem rolnik rozkłada aplikator, którego zadaniem jest wprowadzenie bezpośrednio gnojówki czy gnojowicy do gleby. Chodzi o to, by jak najkrócej śmierdziało.
Rolnik z powiatu kędzierzyńsko-kozielskiego uważa jednak, że ludzie z miasta nie mają problemu z wiejskimi zapachami. - Obok mnie wprowadziło się młode małżeństwo z Mysłowic i dobrze żyjemy - mówi.
- Kiedy niedawno robiłem sianokosy, ten pan podszedł i porozmawialiśmy. Powiedziałem, że przy następnej działce mam rzepak, że muszę go skosić w nocy i może mu to przeszkadzać. Zaprzeczył i powiedział, że przyjeżdża na wieś odpocząć, a nie przeszkadza mu, kiedy słyszy którąś maszynę. Jak widział sianokosy, przyszedł nawet bliżej, aby obejrzeć, bo to dla niego nowe rzeczy.
Więcej o tym temacie powiemy w dzisiejszym (10.08) magazynie Reporterskie tu i teraz.