Nowoczesna mówi o niekontrolowanym wzroście cen w kraju. Ekonomista odpowiada: To nie dotyczy tylko naszego kraju
"Było drogo, jest drożej, a najdrożej dopiero będzie". Jeden z opolskich liderów opozycji Witold Zembaczyński krytykuje politykę rządu. W ramach ogólnopolskiej kampanii przygotowanej przez Nowoczesną o nazwie #DrogiPremierze, poseł Zembaczyński przedstawił między innymi sklepowy paragon za zakup podstawowych produktów.
- Mamy niekontrolowany wzrost cen produktów spożywczych i wzrost kosztów konsumpcji - uważa opolski poseł. - W żaden sposób ta inflacja, którą mamy w Polsce, czyli około 6 proc., nie jest skutecznie hamowana przez rząd. Co najgorsze, to odkryliśmy jako opozycja, że rządowi jest to na rękę. Tak samo ministrowi finansów, prezesowi NBP. Dzięki temu, że Polacy płacą więcej za swoje zakupy, to wpływa więcej podatków do budżetu państwa. Nie ma woli politycznej do tego, żeby Polacy przestali płacić astronomiczne 6 złotych za paliwo, czy też 5 złotych za kilogram pietruszki.
Na konferencji poseł Nowoczesnej jako przykład wysokich cen przedstawił litrową butelkę oleju, która kosztowała prawie 10 złotych.
- Wiele wskazuje, że do końca roku zapłacimy jeszcze więcej - mówi Zembaczyński. - Wszyscy sklepikarze, cała branża, nie jest tylko pod presją drożejącego paliwa, gazu. Jest również pod presją rosnących kosztów "klina" podatkowego, kosztów najmu, kosztów pracowniczych. Drożyzna nie jest odzwierciedleniem wzrostu wynagrodzeń w Polsce.
Zdaniem ekonomisty Witolda Potwory z Wyższej Szkoły Zarządzania i Administracji w Opolu, wzrost cen nie jest spowodowany jedynie działaniami polskich władz.
- Mamy to nieszczęście, że doczekaliśmy czasów mocnych procesów inflacyjnych. To nie dotyczy tylko naszego kraju - zaznacza dr Potwora. - W Niemczech mamy najwyższą inflację od 30 lat, która jest na poziomie 4,1 proc. W Czechach inflacja wynosi 4,9 proc. W Polsce to jest niestety 5,8 proc, ale podobnie jest na Węgrzech, a w Rumunii inflacja wynosi 6,2 proc. Ta drożyzna niestety spowodowana jest kilkoma czynnikami i stosunkowo najmniejszy wpływ na inflację mają decyzje rządu, czy też Rady Polityki Pieniężnej.
Według Witolda Zembaczyńskiego konieczne do zatrzymania wzrostu cen i inflacji są - stopniowe podniesienie stóp procentowych, obniżka akcyzy na paliwo, zatrzymanie dodruku pieniędzy na rządowe programy, obniżenie "klina" podatkowego oraz likwidacja "Polskiego Ładu".
Przypomnijmy, że Rada Polityki Pieniężnej na początku października podniosła stopy procentowe. A o tym, że inflacja jest związana z rosnącymi cenami energii na światowych rynkach mówił między innymi wicepremier Jarosław Kaczyński. W wywiadzie dla tygodnika "Sieci" prezes PiS podkreślił, że poszczególne państwa mają znikomy wpływ na wzrost tych cen i nie mogą tym samym kontrolować inflacji.
Na konferencji poseł Nowoczesnej jako przykład wysokich cen przedstawił litrową butelkę oleju, która kosztowała prawie 10 złotych.
- Wiele wskazuje, że do końca roku zapłacimy jeszcze więcej - mówi Zembaczyński. - Wszyscy sklepikarze, cała branża, nie jest tylko pod presją drożejącego paliwa, gazu. Jest również pod presją rosnących kosztów "klina" podatkowego, kosztów najmu, kosztów pracowniczych. Drożyzna nie jest odzwierciedleniem wzrostu wynagrodzeń w Polsce.
Zdaniem ekonomisty Witolda Potwory z Wyższej Szkoły Zarządzania i Administracji w Opolu, wzrost cen nie jest spowodowany jedynie działaniami polskich władz.
- Mamy to nieszczęście, że doczekaliśmy czasów mocnych procesów inflacyjnych. To nie dotyczy tylko naszego kraju - zaznacza dr Potwora. - W Niemczech mamy najwyższą inflację od 30 lat, która jest na poziomie 4,1 proc. W Czechach inflacja wynosi 4,9 proc. W Polsce to jest niestety 5,8 proc, ale podobnie jest na Węgrzech, a w Rumunii inflacja wynosi 6,2 proc. Ta drożyzna niestety spowodowana jest kilkoma czynnikami i stosunkowo najmniejszy wpływ na inflację mają decyzje rządu, czy też Rady Polityki Pieniężnej.
Według Witolda Zembaczyńskiego konieczne do zatrzymania wzrostu cen i inflacji są - stopniowe podniesienie stóp procentowych, obniżka akcyzy na paliwo, zatrzymanie dodruku pieniędzy na rządowe programy, obniżenie "klina" podatkowego oraz likwidacja "Polskiego Ładu".
Przypomnijmy, że Rada Polityki Pieniężnej na początku października podniosła stopy procentowe. A o tym, że inflacja jest związana z rosnącymi cenami energii na światowych rynkach mówił między innymi wicepremier Jarosław Kaczyński. W wywiadzie dla tygodnika "Sieci" prezes PiS podkreślił, że poszczególne państwa mają znikomy wpływ na wzrost tych cen i nie mogą tym samym kontrolować inflacji.