Media: powrót skrajnej prawicy, spory, podżeganie - Bałkany cofają się do krwawych lat 90.
Nacjonaliści po raz kolejny przejmują władzę w Macedonii Północnej, w Chorwacji skrajna prawica tworzy rząd bez mniejszości serbskiej, w Bośni i Hercegowinie straszy się nową wojną, a konflikt pomiędzy Serbią i Kosowem narasta - zauważa Nova, oceniając: "Scena została przygotowana do powrotu lat, o których nikt w regionie nie chce mówić ani pamiętać".
"Wściekli obywatele Macedonii Płn. zagłosowali za zmianami w ostatnich wyborach parlamentarnych i prezydenckich. Zmęczeni złą jakością życia, inflacją, skokami cen, wybrali jedyną opcję (polityczną pozostającą dotąd - PAP) poza rządem: prawicową opozycję" - przypomina telewizja.
Zwraca uwagę, że trudna do zaakceptowania zmiana nazwy kraju - z "Macedonia" na "Macedonia Północna" - nie sprawiła, że jego obywatele "żyją tak, jak im obiecano przy zawieraniu umowy z Prespy". W ramach tego porozumienia, zawartego w 2018 roku między rządami macedońskim i greckim, rząd w Skopje zgodził się na zmianę nazwy kraju, aby uspokoić obawy Aten przed ewentualnymi roszczeniami terytorialnymi wobec położonej na północy Grecji krainy Macedonia Egejska. Zawarcie porozumienia miało otworzyć krajowi drogę do NATO i UE. Macedonia Płn. weszła do NATO w 2020 roku, jej negocjacje z UE są obecnie blokowane przez Bułgarię.
Już podczas zaprzysiężenia w miniony weekend nowa prezydentka Macedonii Płn. Gordana Siljanowska-Dawkowa - kandydatka prawicowej partii WMRO-DPMNE - odmówiła użycia pełnej nazwy kraju, czym wywołała konflikt dyplomatyczny z Grecją i ściągnęła na kraj krytykę Unii Europejskiej.
"W Chorwacji, po wyborach parlamentarnych, w których wygrało jego ugrupowanie, premier Andrej Plenković wybrał najgorszą z możliwych opcji utworzenia nowego rządu i stworzył go ze skrajnie prawicowym (ugrupowaniem) Ruch Ojczyźniany" - podaje Nova.
"Lider Ruchu Ivan Penava otrzyma trzy ministerstwa (do obsadzenia) i najprawdopodobniej zostanie wicepremierem. Na jego wyraźną prośbę w rządzie nie ma przedstawicieli serbskiej mniejszości, choć wcześniej była ona stałym partnerem koalicyjnym Plenkovicia" - dodaje telewizja.
Odnosząc się do ubiegłotygodniowej wizyty przywódcy Chin Xi Jinpinga w Serbii, Nova ocenia, że "po raz kolejny władze w Belgradzie wybrały Chiny zamiast Europy, Wschód zamiast Zachodu". "Nasz portfel faktycznie zależy od Brukseli, ale serce i dusza są w Pekinie i Moskwie" - zauważa.
W Kosowie - wylicza dalej Nova - tamtejsi Serbowie określają panującą w kraju sytuację jako "najgorszą w ich pamięci". Negocjacje prowadzone pomiędzy Belgradem i Prisztiną pod auspicjami UE znalazły się w impasie, obie strony oskarżają się nawzajem o "przygotowania do wojny" lub "rozwijanie pogromu kosowskich Serbów", którzy regularnie bojkotują wybory i referenda organizowane przez władze Kosowa.
Do coraz wyraźniejszych głosów przewidujących wybuch konfliktu w Kosowie należy dodać te dochodzące z Bośni i Hercegowiny - wskazuje Nova.
Do nasilenia niepokojów w tym państwie doprowadził projekt rezolucji w sprawie masakry w Srebrenicy, który ma trafić pod głosowanie Zgromadzenia Ogólnego ONZ. W dokumencie postuluje się m.in. ustanowienie 11 lipca Międzynarodowym Dniem Pamięci o Ludobójstwie. W lipcu 1995 roku w okolicach Srebrenicy - będącej do momentu przejęcia przez Serbów tzw. strefą bezpieczeństwa pod nadzorem ONZ - zamordowano ponad 8 tys. mężczyzn i chłopców, zamieszkujących kraj bośniackich muzułmanów. Nadal poszukuje się szczątków ok. 1000 ofiar.
Prezydent Serbii Aleksandar Vuczić ostrzegł, że przyjęcie rezolucji może w przyszłości doprowadzić do roszczeń pod adresem Belgradu o reparacje wojenne i do zlikwidowania Republiki Serbskiej (RS) - części BiH uznanej porozumieniem pokojowym w Dayton. W skład RS weszły m.in. tereny, na których dokonano ludobójstwa i czystek etnicznych.
Prezydent RS Milorad Dodik ogłosił, że władze tej części BiH, zamieszkanej w większości przez Serbów, są zdeterminowane, by "wdrażać działania mające doprowadzić do (jej) niepodległości". Pojawiły się ostrzeżenia przed rychłym wybuchem konfliktu, takie jak opinia niemieckiego dziennika "Die Welt", który alarmował, że "jeśli Dodik ogłosi secesję (RS od BiH), nowa wojna będzie kwestią godzin".
Jakub Bawołek (PAP)
jbw/ akl/