Anita Sokołowska zdradziła, że o mało nie zginęła w górach
„Kilkanaście lat temu, zgubiłam szlak w Górach Białych na Krecie. Jedyne, co miałam w plecaku, to kawałek sera, gazetę +Kino+ i zapalniczkę. Musiałam spędzić noc w górach, które charakteryzują się tym, że nie ma tam roślinności, tylko suche krzaki, a krajobraz jest jak na Marsie i nie są turystyczne. Spędziłam noc, rozpalając malutkie ognisko z wysuszonych korzeni. Gazeta +Kino+, zapalniczka i wyciągnięte suche korzenie z kamieni, pozwoliły mi przetrwać tę noc. Strach był wielki, wyziębienie ogromne. Zasięgu telefonicznego nie było. Przetrwałam, doszłam rano do wioski, tubylcy, którym opowiadałam tę historię, podkreślali, że miałam niebywałe szczęście. Kazali mi pić rakiję i cieszyć się życiem” – Anita Sokołowska wspomina na Instagramie.
Jak przekonała się teraz sama, górska wędrówka po Karkonoszach, jest bardziej bezpieczna niż na Krecie. Choć wybrała się na górski szlak samotnie, w trakcie drogi spotkała znajomą reżyserkę, Natalię Siwicką. „Mam nieproszonego gościa na mojej samotnej wyprawie. Wybaczcie, chciałam nagrać samotny filmik, jak spaceruję po górach i przeżywam. Ale się nie da. Mistrz drugiego planu” – śmieje się Sokołowska w swojej relacji na Instastory.
Góry, to obok książek i tańca, wielka pasja Sokołowskiej. W swoim ostatnim wpisie na Instagramie, aktorka tłumaczy, dlaczego to właśnie góry darzy szczególnym uczuciem. „Euforia, porażki, sukcesy, zwątpienia… to wszystko jest częścią naszego życia. I dobrze… ale najważniejsze jest poczucie wolności… a to dają mi góry. Czerpię z nich siłę, a przede wszystkim spokój… Wiem, że nawet jeśli na chwilę pojawi się mrok, to za moment wyłoni się kolejny szczyt” – pisze aktorka znad talerza ciepłej zupy i butelki zimnego piwa kosztowanych w Schronisku PTTK Samotnia nad Małym Stawem. (PAP Life)
kal/ag/