„Faworytem dla mnie jest zespół z Zawiercia. Wygrali Puchar Polski, w PlusLidze też dwukrotnie byli lepsi od Jastrzębskiego Węgla. Uważam, że prezentują się trochę lepiej, a w bardzo dobrej dyspozycji są m.in. Bartosz Kwolek i Mateusz Bieniek. Z kolei w Jastrzębiu ciut słabiej spisuje się Rafał Szymura, a i momentami dyspozycja Tomasza Fornala nie jest najlepsza” - zaznaczył 76-letni Jan Such, który w zespole z Jastrzębia pracował przez trzy sezony (2000-2003), zdobywając dwa srebrne medale.

Były reprezentant Polski, który występował w kadrze m.in. na mistrzostwach świata w Sofii (1970 - 5. miejsce) i europejskich czempionacie w Mediolanie (1971 - 6. lokata) stwierdził, że kadry obu zespołów są niemal kompletne.

„Obaj rozgrywający to czołówka naszej ligi. Na każdej pozycji są bardzo dobrzy gracze. Świetni libero, dla których nie ma piłek nie do podbicia. Na pewno po stronie Jastrzębskiego Węgla dużo będzie zależeć od Norberta Hubera, który jest niesamowity w bloku, śrubując co mecz rekordowe wyniki. Myślę, że decydującą rolę odegra jednak zagrywka. Było to widać w półfinale w Jastrzębiu, gdzie Asseco Resovia odrzuciła rywali od siatki i Benjamin Toniutti nie mógł już gubić bloku. Lepiej zagrywa zespół z Zawiercia i to może być przewaga” - wskazywał Such.

Po raz ostatni w finale ligi polskim trenerem, który grał o złoto był Andrzej Kowal. W sezonie 2015/16 prowadzona przez niego Asseco Resovia przegrała z Zaksą Kędzierzyn-Koźle 0-3. Teraz po ośmiu latach przerwy znów polski szkoleniowiec, Michał Winiarski, powalczy o mistrzowski tytuł.

„To dla niego olbrzymi sukces. Już wygrał Puchar Polski. Pewnie wygrałby też Puchar CEV, ale zatrzymała ich Asseco Resovia złotym setem. Zespół z Zawiercia jest co roku bardzo fajnie budowany. Klub konsekwentnie się rozwija, w czym olbrzymia zasługa prezesa Kryspina Barana. Są na fali wznoszącej, podobnie jak Asseco Resovia czy Projekt Warszawa. Na drugim biegunie są inne zespoły - Skra Bełchatów i ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. To jest już chyba taka niepisana reguła. Dochodzi się do pewnego szczytu, potem jest spadek i na nowo trzeba budować, piąć się w górę. Ten sezon i play off mają swoje wzloty i upadki” - zauważył.

Zdaniem Sucha dziesięć setów rozegranych przez Jastrzębski Węgiel w półfinale z Asseco Resovią może odbić się na grze zespołu w finale.

„Czasu na regenerację nie było zbyt wiele. Zawiercie zagrało z Warszawą siedem setów, ale te mecze nie miały takiej dramaturgii i energii jak półfinały Jastrzębskiego Węgla. Oni grają praktycznie jedną szóstką i to może odbić się na ich grze. Bardzo się dziwię, bo gramy sześć miesięcy, 30 spotkań, a potem nagle w ciągu dwóch tygodni rozgrywamy najważniejszą część sezonu. Sześć meczów i wszystko się rozstrzyga. Można było ten kalendarz troszkę inaczej ułożyć” - stwierdził.

Były siatkarz Resovii, z którą czterokrotnie zdobywał mistrzostwo Polski (1971, 1972, 1974 i 1975) miał duży wpływ na awans zespołu z Zawiercia do PlusLigi.

„Byli wówczas na szóstym miejscu w 1. lidze. Przyjechał do mnie prezes Kryspin Baran i zaprosił do Zawiercia. Pomagałem w treningach, ale nie byłem pierwszym trenerem, choć miałem taką propozycję. Budowałem wówczas dom pod Łańcutem i ciężko byłoby mi to wszystko pogodzić. Postanowiłem pomagać Dominikowi Kwapisiewiczowi, którego znam z czasów mojej pracy w Radomiu, gdzie był moim drugim trenerem. Zaskoczenie było spore, bo nawet prezes Baran nie myślał o awansie. Zapewniałem go, że wygramy i żeby zgłosił akces do PlusLigi. W barażach z AZS Częstochowa dopięliśmy swego i od tamtego momentu trwa wspaniały marsz w górę zespołu z Zawiercia” - zakończył Jan Such.

rm/ cegl/