Pani Aurelia i pan Stanisław proszą, aby nie podawać ich nazwiska, ani nazwy wioski, w której mieszkają. To dla zachowania anonimowości ich czwórki przybranych dzieci, dla których od 10 lat tworzą rodzinę zastępczą zawodową. Oznacza to, że młodzi ludzie będą z nimi do pełnoletności. Faktycznie jest ich siedmioro, bowiem mają jeszcze syna.
- Jest nasz, choć niekoniecznie „biologiczny”. Mieliśmy z mężem problemy, aby doczekać się własnych dzieci, a chcieliśmy dać miłość i słyszeć gwar w naszym domu. Stąd decyzja o pozostaniu rodziną zastępczą zawodową. Tak jest już 10 lat i gdybym miała jeszcze raz podjąć taką decyzję, nie wahałabym się – mówi pani Aurelia.
Dzieci zastałam w kuchni, przy wspólnym pieczeniu pierników na święta Bożego Narodzenia. To trzy dziewczynki, które zapewniają, że tak jest u nich zawsze.
- Pieczemy i gotujemy razem z mamą, później będziemy pierniczki jeszcze lukrować. Będą ładniejsze, niż te na zdjęciu. Lubimy być razem, gramy w różne gry, a na święta stroimy swoje pokoje i cały dom – mówią przybrane córki pani Aurelii.
Mama potakuje i podkreśla, że to ważne, aby dzieci poczuły domowe ciepło i atmosferę nadchodzących świąt. Jednocześnie zapewnia, że są i codzienne obowiązki – sprzątanie swoich pokoi, pranie, prasowanie, spacery z psem – bo na tym właśnie polega wychowywanie młodych ludzi.