Czy opolska gastronomia wytrzyma kolejne zamknięcie? "Konieczne jest wsparcie ze strony państwa"
- Bez wsparcia ze strony państwa gastronomia zostanie bardzo uszczuplona - mówi właściciel jednej z tawern w centrum Opola. Przypomnijmy, od jutra (24.10) w związku z nowymi obostrzeniami będzie możliwa wyłącznie sprzedaż jedzenia na wynos.
Dla wielu restauratorów sytuacja jest patowa, bo obostrzenia mogą potrwać znacznie dłużej niż wiosną. - To kuriozalne, bo informowanie na ostatnią chwilę jest delikatnie mówiąc "nietaktem" - ocenia właściciel lokalu, któremu wiosną obroty spadły o 60 procent.
- Jeżeli na maseczki mieliśmy dwa dni, zrozumiałe, że trzeba przygotować się i coś zrobić. Gastronomia rządzi się natomiast takimi prawami jak magazyn, bo potrzeba zakupów i tak dalej. W chwili ogłoszenia podobnego komunikatu ja zostaję z całym zapleczem i pracownikami, których nagle muszę poinformować, jakoś przeszeregować lub wysłać na urlopy płatne czy niepłatne.
Przed wybuchem epidemii restaurator zatrudniał 6 osób, teraz pozostało 2 pracowników.
- Więcej nie da się zredukować, bo już teraz jest niezbędne minimum - ocenia.
- Reasumując, rozmawiam z przyjaciółmi. Są ogromne problemy pracownicze i wszędzie dochodzi do redukcji etatów lub zwolnień. Dzieje się to na zasadzie polubownej, jakiejś umowy czy wypłacenia części wynagrodzenia - wiem, że w różnych restauracjach bywa inaczej.
Właściciel tawerny spodziewa się na podstawie rozmów z lekarzami oraz wirusologami, że sytuacja epidemiczna nie poprawi się co najmniej do końca zimy.
- Jeżeli na maseczki mieliśmy dwa dni, zrozumiałe, że trzeba przygotować się i coś zrobić. Gastronomia rządzi się natomiast takimi prawami jak magazyn, bo potrzeba zakupów i tak dalej. W chwili ogłoszenia podobnego komunikatu ja zostaję z całym zapleczem i pracownikami, których nagle muszę poinformować, jakoś przeszeregować lub wysłać na urlopy płatne czy niepłatne.
Przed wybuchem epidemii restaurator zatrudniał 6 osób, teraz pozostało 2 pracowników.
- Więcej nie da się zredukować, bo już teraz jest niezbędne minimum - ocenia.
- Reasumując, rozmawiam z przyjaciółmi. Są ogromne problemy pracownicze i wszędzie dochodzi do redukcji etatów lub zwolnień. Dzieje się to na zasadzie polubownej, jakiejś umowy czy wypłacenia części wynagrodzenia - wiem, że w różnych restauracjach bywa inaczej.
Właściciel tawerny spodziewa się na podstawie rozmów z lekarzami oraz wirusologami, że sytuacja epidemiczna nie poprawi się co najmniej do końca zimy.