Europoseł PiS Sławomir Kłosowski w "Loży Radiowej" komentował konflikt na linii Andrzej Buła - Arkadiusz Wiśniewski, mówił o filmie Tomasza Sekielskiego a także o tym, co najbardziej utkwiło mu w pamięci w ciągu tych ostatnich kilku lat pracy w Parlamencie Europejskim.
- Wyniesienie przez marszałka Andrzeja Bułę problemu konfliktu z prezydentem Arkadiuszem Wiśniewskim poza region źle mu rokuje - powiedział w Loży Radiowej Sławomir Kłosowski, eurodeputowany PiS, który walczy o reelekcję. To komentarz do wspólnej konferencji Andrzeja Buły i Borysa Budki, gdzie z ust posła Platformy Obywatelskiej pod adresem Arkadiusza Wiśniewskiego padły słowa, że "atakując marszałka wpisuje się w scenariusz wyborczy PiS-u."
- To, co zrobił marszałek przelało czarę goryczy - mówi Kłosowski.
- To, co zrobił, że wyniósł ten problem poza granice województwa i pan poseł Budka bez ogródek wykorzystał to politycznie, uderzając i w prezydenta, i w Prawo i Sprawiedliwość - to było nieładne. To źle rokuje panu marszałkowi jako europarlamentarzyście. Bo skoro nie zawahał się donieść koledze spoza województwa tutaj w Opolu, to aż skóra mi cierpnie jak pomyślę, co będzie robił w Brukseli - dodaje.
Gość Loży Radiowej skomentował także film Tomasza Sekielskiego "Tylko nie mów nikomu", traktujący o zjawisku pedofilii w polskim kościele. - To zjawisko karygodne, winno być piętnowane przez wszystkich - mówi poseł Sławomir Kłosowski, zwracając jednocześnie uwagę na próbę ze strony opozycji przypisywania "tego" obecnemu rządowi.
- Jeżeli dochodziło do tych faktów, to dochodziło w latach 80. czy 90. Wtedy rządziło SLD. A jeśli teraz słyszę krytykę z tamtych środowisk, którzy w tamtym czasie rządzili Polską i nic nie zrobili, to po prostu traktuję to jako nieuczciwe - mówi Kłosowski.
Gość Loży Radiowej podsumował również swoją pracę w Europarlamencie, podkreślając, że spowodowała ona w nim mentalne zdystansowanie się do spraw krajowych, a nawet złagodzenie języka w debatach politycznych.
- Przeżyłem wstrząs, kiedy doszło do pierwszej debaty w Strasburgu, kiedy to politycy Platformy donieśli na Polskę, że rzekomo jest u nas łamana praworządność - mówił Kłosowski.
- Myślałem, że mi kapcie spadną jak jeden z posłów porównywał ulice Warszawy do ulic Aleppo, a Guy Verhofstadt powiedział, że 60 tys. faszystów szło ulicami Warszawy. To były wrażenia, które trudno opisać. Po pierwsze, jak Polak może tam wyciągać sprawy polskie, a po drugie, jak dobrze nakręcony polityk innego państwa wykorzystuje te słowa Polaka, żeby jechać z tematem dalej i mówić o tych faszystach - mówi Kłosowski.