- Mam właściwie niewiele wspólnego z tą fundacją, na pewnym etapie pozyskałam wiedzę dlatego, że fundacja była kontrolowana przez NIK, a dla zwykłych ludzi kiedy stykają się z taką kontrolą, to są przestraszeni i szukają pomocy, jak odpowiadać, jak wyjaśniać - powiedziała radna Wilkos. Dodała, że zgłosili się do niej, bo prezesem fundacji jest jej krewny i jest radną Opola, więc wiele osób zgłasza się do niej z różnymi prośbami. - Mówili, że NIK zadaje pytania, prosi o wyjaśnienia, które trzeba pisać i prosili, żebym pomogła, podpowiedziała, na takiej zasadzie - wyjaśniała w Porannej Loży Radiowej Małgorzata Wilkos.
- Raport NIK, zarówno całościowy, jak i wątek dotyczący fundacji Ex Bono jest w mojej ocenie bardzo nierzetelnym dokumentem. W wielu miejscach pojawiają się tam informacje nierzetelne mówiąc delikatnie, jak informacja, że fundacja otrzymała 10 mln złotych. Na ten moment fundacja dostała niewiele ponad 3 mln. Na konferencji prasowej pracownicy Najwyższej Izby Kontroli mówili, że fundacja dostała 10 mln zł.
Małgorzata Wilkos odniosła się także do kwestii siedziby fundacji. W raporcie wskazano, że mieści się ona w prywatnym mieszkaniu, a budynek prezentowany na zdjęciach jest w złym stanie. Gość Radia Opole powiedziała, że tam przychodzi tylko korespondencja, a nie ofiary przestępstw i na potrzeby korespondencji budynek jest wystarczający.
- Uważam, że wiele zapisów w raporcie NIK jest nie do końca prawdziwych. Badany był Fundusz Sprawiedliwości a fundacja jest jednym z elementów, takich fundacji też było badanych kilkanaście. Ministerstwo Sprawiedliwości, które jest dysponentem funduszu wniosło sto zastrzeżeń i nie sądzę, żeby NIK pochyliła się nad nimi - powiedziała Małgorzata Wilkos.
Pytana o utrudnianie kontroli przez pracowników fundacji, polegającej na nieprzedstawianiu żądanej dokumentacji lub przekazywanie jej niekompletnej i ze znacznym opóźnieniem radna Wilkos powiedziała, że według jej wiedzy dokumentacja została przekazana.
- Pamiętajmy, że część działalności fundacji prowadzona jest na terenie Tychów i sąsiednich powiatów, mogło więc stać się tak, że musiała być przywiedziona, być może kontrolerzy uznali, że została przekazana z opóźnieniem - powiedziała.
Podkreśliła także, że zawiadomienie do prokuratury NIK skierowała we wrześniu tego roku, a kontrola skończyła się w październiku ubiegłego roku.
- Dlaczego prokuratura nie była zawiadomiona niezwłocznie, tylko czekano rok, a zawiadomienie zostało skierowane do prokuratury tuż przed konferencją Najwyższej Izby Kontroli w Warszawie - zaznaczyła Małgorzata Wilkos. Wskazywała także, że fundacja od trzech lat prowadzi działalność na terenie Tychów, udziela pomocy ofiarom przestępstw, a przed tym jak zaczęła prowadzić działalność nie było innego podmiotu świadczącego taką pomoc.
W internetowej części rozmowy radna Wilkos powiedziała, że skoro Najwyższa Izba Kontroli mówi, że opłatę skarbową za wpis fundacji do KRS uiściła ona, to widocznie tak było, choć tego nie pamięta.
- Prezesem fundacji jest mój krewny i mógł mnie o to poprosić, ale ja tego nie pamiętam. Byłam także przez chwilę pełnomocnikiem rachunków bankowych dlatego, że prezes jest osobą starszą, przeszedł na emeryturę i wtedy podjął próby prowadzenia działalności społecznej i obawiał się, że w związku z jego wyjazdem, lub chorobą może się okazać, że pieniądze na działalność nie będą mogły być wydatkowane. Natomiast ja tego nie robiłam.