Coraz częściej doświadczamy anomalii pogodowych. Intensywne deszcze niejednokrotnie dały się mocno we znaki mieszkańcom powiatu głubczyckiego.
- W naszej gminie mamy taki niepokojący odcinek przygranicznej rzeki Opawica, która jest tam dosyć rozległa – powiedziała Barbara Piechaczek, radna Głubczyc. – W Głubczycach przez park przepływa rzeka Psina, która potrafi ten teren zaleć w ciągu trzech godzin i sięgnąć do pierwszych kamienic. To jest dowód na to, że po części jesteśmy gminą górską. Nagły zrzut wody i wszystkie dopływy w ciągu kilku godzin potrafią wypełnić tą rzekę po brzegi i nawet wylać. Ludzie budują się w różnych miejscach. Zasypują tereny bagienne, a potem dziwią się, że woda płynie tam, jak po stole. Wiele miejscowości miało tzw. młynówkę, albo kanał ulgi i są one pozasypywane.
- Branice to gmina graniczna, gdzie płynie rzeka Opawa, która jest totalnie nieprzywidywalna – mówił Sebastian Baca, wójt Branic. – Znaczna część inwestycji nie została wykonana, a dotyczy to m.in. zabezpieczenia Boboluszek. W ubiegłym roku, w tej miejscowości rzeka wylała i te pierwsze domy musieliśmy ewakuować. Na szczęście prawo międzynarodowe dotyczące rzek jest takie, że każda inwestycja po stronie czeskiej musi być odwzorowana po stronie polskiej. Czesi mocno inwestują w wały przeciwpowodziowe na odcinku Bliszczyce-Krnów. Tam ta rozbudowa jest mocno zaawansowana. Problemem na rzekach jest ich regularne czyszczenie, koszenie brzegów, bo tego w tej chwili niestety nie ma.
- Wiele rowów na polach zostało zasypanych – stwierdził Tomasz Krupa, burmistrz Baborowa. – Odtwarzamy te newralgiczne odcinki rowów. Tworzymy mapę czarnych punktów, które stanowią zagrożenie i gdzie musimy być przy opadach deszczu. Planujemy też, gdzie możemy, tworzyć suche zbiorniki. Jesteśmy po rozmowach z rolnikami, właścicielami gruntów. Chodzi o zamianę ich terenów na gminne. To jest wspólna odpowiedzialność. U nas drogi polne i rowy są zaorane. Z rolnikami zaczęliśmy też rozmawiać o odpowiedzialnym obsiewie gruntów. Jak jest kukurydza i burak to pojawia się niebezpieczeństwo zalania. Zboża jednak spowalniają szybki spływ wód opadowych.
Problemy wynikające z działalności rolniczej dostrzega też Piotr Kukuczka, prezes PSL w Głubczycach: - Dla nikogo nie jest przyjemne, jak nagle uprawa, w którą włożył mnóstwo pieniędzy i wysiłku, spływa do sąsiada na pole lub na drogę. Mam kontakt z czeskimi rolnikami. U nich jest zabronione sianie, oranie pewnych upraw na skłonach terenu, żeby to nie spływało z deszczówką.
Marceli Głogiewicz, wiceburmistrz Kietrza przyznaje, że jego gmina nie jest zabezpieczona przed powodziami i podtopieniami: - System mało używanych dróg i rowów śródpolnych praktycznie przestał istnieć. Druga sprawa to wielkoobszarowe pola, na których uprawiana są albo kukurydza, albo buraki. Jak przejeżdżamy z panią burmistrz przez miejscowości to truchlejemy obawiając się, gdzie będą te uprawy. Jeżeli jest tam jakiś rów, nawet przy drodze wojewódzkiej, to zostanie zrównany tym, co spłynie z pola. W samym Kietrzu rzeka Troja jest zaniedbana, bo nie jest utrzymywana w należytym stanie.