Radio Opole » Kraj i świat
2024-06-28, 09:10 Autor: PAP

Planeta Grzegorzewski - 85 lat temu urodził się wielki twórca polskiego teatru (opinia)

Był reżyserem teatralnym, malarzem, chyba jedynym w polskiej sztuce spadkobiercą Wyspiańskiego. Sam nie zostawił uczniów ani naśladowców. 85 lat temu urodził się Jerzy Grzegorzewski. Artystę, którego nie da się porównać z kimkolwiek innym, wspomina Jacek Wakar, krytyk teatralny, szef działu kultury PAP.

Urodził się 85 lat temu, 9 kwietnia obchodziliśmy dziewiętnastą rocznicę jego śmierci. Mam w pamięci wspaniałe przedstawienia Jerzego Grzegorzewskiego, łatwo mi przywołać niezwykłe z nich obrazy jako te wyjątkowe, o sile kształtowania gustu i świadomości. Ale myślę również o spektaklach, których nie zdążył zrealizować. Planował "Czarodziejską górę" według Tomasza Manna w Teatrze Narodowym w Warszawie, w krakowskim Starym Teatrze rozpoczął próby do "Krzeseł" Eugene'a Ionesco, ale z powodów zdrowotnych szybko je musiał przerwać. Do adaptacji arcydzieła Manna projektował obsadę, typy do poszczególnych ról swoim zwyczajem zapisując w zeszycie, ale częściej na serwetkach, po czym je w nieskończoność skreślał, wymieniał, tasował. Parę bohaterów "Krzeseł" mieli grać Anna Dymna i Jerzy Trela.


To wiadomo, ale co byłoby potem? Czy zrobiłby na przykład "Wyzwolenie" Wyspiańskiego, skoro tak o nim marzył i wciąż odkładał, mówiąc, że jeszcze nie czas? Jerzy Grzegorzewski zmarł 9 kwietnia 2005 roku, mając lat niespełna sześćdziesiąt sześć. Ostatnie swoje dzieło "On. Drugi powrót Odysa", łączące tekst córki, Antoniny, z dramatem Stanisława Wyspiańskiego, dał na narodowej scenie ledwie dwa miesiące wcześniej. Choć premiera stała się początkiem niewybrednych ataków na reżysera, łącznie z paszkwilami, wywlekającymi na światło dzienne jego chorobę alkoholową, artysta nie zamierzał chyba wrócić przed sztalugi, by patrzeć na jasne płótna, chociaż niejednokrotnie nieco przekornie to zapowiadał. Uwolniony od ciężaru kierowania Teatrem Narodowym mógł skupić się już wyłącznie na budowaniu własnych światów. I właśnie tego, że ich nie ma, najbardziej mi żal.


Pół roku po śmierci twórcy w Teatrze Narodowym zorganizowano przegląd obecnych jeszcze w repertuarze jego prac. Pokazano dziewięć tytułów, niewielki festiwal nazwano "Planeta Grzegorzewski", w jednej frazie zawierając istotę fenomenu reżysera. Bo Grzegorzewski, choć rdzeń miał z plastyki, z malarstwa, nie był drugim Kantorem, ani kolejnym Szajną. Bo choć po studiach jego formację nazwano "młodymi zdolnymi", nie można było zestawiać go z Maciejem Prusem, Izabellą Cywińską ani Bogdanem Hussakowskim. I mimo że wciąż odwoływał się do literatury, że swój Narodowy sam ochrzcił domem Wyspiańskiego, zestawiając z nim Witkacego, Gombrowicza i Joyce'a, nie można było go nazwać akademikiem. Bardziej już awangardystą, bo przecież w swoich widowiskach budował rzeczywistość nieuchwytną, czasem ulotną i oniryczną, jak ze snu. Sprowadzał klasyczne często dramaty do samej esencji, radykalnie je skracał, czego najbardziej dobitnym dowodem jest legendarne ograniczenie partii Wernyhory w krakowskim "Weselu" z 1977 roku do jednego słowa - jutro. Więcej nie było trzeba, a Grzegorzewskiemu przypisano moce profetyczne. Bo choć artysta zawsze stronił od komentowania polityki, uznano, że przewidział mający nadejść niebawem Sierpień, przeczuł polską rewolucję.


Planeta Grzegorzewski - trudno o hasło bardziej trafne i mimo lakoniczności wyczerpujące. Teatr Jerzego Grzegorzewskiego, przeze mnie oglądany przez dwie dekady i traktowany jako szkoła dojrzałości i dorastania, był osobną planetą. Choć kończył warszawską PWST w roku 1966 (dyplom otrzymał dwa lata później), swe pierwsze arcydzielne przedstawienia zrobił w kolejnej dekadzie, słusznie uważanej za wyjątkowy okres dla polskiego teatru, nie można było porównać go z kimkolwiek innym. W samym krakowskim Starym Teatrze niemal równolegle pracowali Andrzej Wajda, Jerzy Jarocki, Konrad Swinarski, potem zaczął Krystian Lupa, a jednak każdy był inny, każdy wnosił na Plac Szczepański inną barwę. Grzegorzewski zaś tym bardziej inną, gdyż jego spektakle najpierw odbierało się za pomocą dreszczy na kręgosłupie, często niewiele rozumiejąc. Sam tak miałem, gdy zaczynałem swoją znajomość z twórczością artysty w drugiej połowie lat osiemdziesiątych. Wybrałem się do warszawskiego Teatru Studio na "Powolne ciemnienie malowideł", oparte luźno na "Pod wulkanem" Malcolma Lowry'ego. Książkę znałem z młodzieńczej lektury, wiedziałem, że Konsula gra Marek Walczewski. Poza tym zaś kompletnie nie wiedziałem, czego się spodziewać. I zobaczyłem coś i nic nie zrozumiałem, ale wciąż mam przed oczami dziwną aurę tamtej inscenizacji. Krytyk Janusz Majcherek w radiowej audycji poświęconej reżyserowi powiedział, że zawdzięcza Grzegorzewskiemu kilka spotkań z najczystszym pięknem. Mógłbym powtórzyć to samo, to była jedna z tych chwil.


Piszę o Grzegorzewskim w osobistym tonie, bo jego teatr to dwadzieścia lat mojego życia. Sześć ostatnich oglądanych na żywo ról Tadeusza Łomnickiego oraz spektakle Grzegorzewskiego - to one, z grubsza rzecz biorąc, sprawiły, że zająłem się pisaniem i mówieniem o teatrze. Widziałem pewnie wszystko, co w tym czasie zrobił, wiele z tego wryło się we mnie na zawsze. "La Boheme" chociażby z nostalgicznym "Walczykiem katarynkowym" w Studio, tam też wspaniały "Wujaszek Wania" Czechowa, ten, w którym Wojciech Malajkat ze Zbigniewem Zamachowskim, podnosząc i opuszczając stół puszczali do siebie samowar. Sekwencja ta narodziła się podczas jednej z niezliczonych przerw, jakie zarządzał inscenizator. Często trwały one niespodziewanie długo i aktorzy nie do końca wiedzieli, co z sobą począć. Malajkat z Zamachowskim chyba z nudów zaczęli tak bawić się samowarem, a Grzegorzewski zachwycony obwieścił, że już wiadomo, po co zrobił przerwę.


Obiegowa, krzywdząca opinia, że traktował aktorów jak elementy scenografii, dziś już na szczęście przeszła do historii jako wyssana z palca bzdura. Aktorzy Grzegorzewskiego kochali, choć oczywiście praca z nim nie była łatwa. Bo owe przerwy, bo uwagi, by w pewnym momencie zacząć lewitować nad sceną. W ostatnim zaś okresie współuczestniczenie w dramacie nałogu. Z wieloma, by wymienić tylko Walczewskiego i Malajkata rozumiał się bez słów, wielu, bardzo wielu stworzyło w jego inscenizacjach niezwykłe role - z ostatniego okresu wymieńmy tylko Jerzego Trelę i Dorotę Segdę w "Sędziach", Jerzego Radziwiłowicza w "Morzu i zwierciadle", Jana Peszka w "Ślubie", Wojciecha Malajkata w "Hamlecie Stanisława Wyspiańskiego". Takie kreacje nie powstałyby bez poczucia wzajemnego szacunku, zrozumienia, bezpieczeństwa. Bez delikatności i bez wrażliwości reżysera, który był uosobieniem tych cech. I może dlatego tym łatwiejszym celem ataków ze strony nierozumiejących jego teatru dziennikarzy, odsądzających spektakle od czci i wiary. Gdyby poczytać wiele recenzji z czasu, gdy kierował Teatrem Narodowym, można wnioskować, że była to era nieustających katastrof. Tymczasem jest diametralnie inaczej. To był najlepszy czas Narodowego od kilku dziesięcioleci.


W serialu "Z biegiem lat, z biegiem dni" Andrzeja Wajdy i Edwarda Kłosińskiego zagrał Jana Matejkę, ale bliżej mu do innego malarza - Stanisława Wyspiańskiego. Realizował wiele jego tekstów, uczynił go nieformalnym patronem Narodowego, a dla siebie punktem odniesienia, a może kimś pokroju towarzysza z przeszłości. Dziś widać wyraźnie, iż Jerzego Grzegorzewskiego można nazwać spadkobiercą Wyspiańskiego, przynajmniej, gdy idzie o sferę teatru. Łączy ich malarski rodowód, a także traktowanie scenicznego widowiska jako syntezy sztuk. Łączy wiara w "teatr ogromny" i roztrząsanie "polskiej myśli" bez żadnych koniunkturalnych ograniczeń. I jeszcze to, że raczej doświadczali odrzucenia niż aplauzu. Jeśli uważać Grzegorzewskiego za późnego ucznia Wyspiańskiego, objawił się on światu sześćdziesiąt lat po śmierci autora "Wesela". Dziś widać, że Grzegorzewski nie ma żadnych uczniów ani kontynuatorów. Czy ktoś taki pojawi się w połowie naszego stulecia?


Nad wszystko kochał tenis, dla meczów zarywał noce. I miał do siebie ironiczny dystans. W jego scenografiach stałym elementem są pantografy. "Pantograf to jest ta maszyna, która jest na tramwajach. U mnie prawie w każdym przedstawieniu. Sądzę, że moje znaczenie dla teatru, ujmując to w aspekcie historii, jest takie, że wprowadziłem to teatru pantograf..." - podsumowywał.(PAP)


Autor: Jacek Wakar


wj/ aszw/


Kraj i świat

2024-07-06, godz. 11:20 ME 2024 - portugalscy weterani żegnają się z Euro 39-letni Cristiano Ronaldo i 41-letni Pepe w piątek prawdopodobnie rozegrali swój ostatni mecz w piłkarskich mistrzostwach Europy. W ćwierćfinale Euro 2024… » więcej 2024-07-06, godz. 11:20 UE/ Holenderska Partia Wolności dołącza do orbanowskich Patriotów dla Europy Populistyczna i antyimigrancka holenderska Partia Wolności (PVV) Geerta Wildersa dołączy w nowym Parlamencie Europejskim (PE) do grupy Patrioci dla Europy… » więcej 2024-07-06, godz. 11:20 KSP: życiu 12-latka, który po wypadku trafił do szpitala, nie zagraża niebezpieczeństwo W piątek kierowca wjechał w grupę rowerzystów znajdujących się na chodniku. Jedno dziecko zginęło na miejscu, drugie w stanie ciężkim przetransportowano… » więcej 2024-07-06, godz. 11:00 Ekspert: po każdym incydencie z bronią czarnoprochową słyszymy, że będą zmiany w przepisach, a potem nic się nie… Nie jestem zwolennikiem wielkich obostrzeń, natomiast można rozważyć wprowadzenie jakiegoś rodzaju rejestracji broni czarnoprochowej - uważa dr inż. Szymon… » więcej 2024-07-06, godz. 11:00 Pomorskie/ Śmiertelny wypadek drogowy w Gościcinie; zginął 31-letni kierowca W nocy z piątku na sobotę doszło do śmiertelnego wypadku drogowego w Gościcinie (woj. pomorskie). W zderzeniu samochodu ciężarowego z osobowym zginął… » więcej 2024-07-06, godz. 10:50 Chiny/ 5 osób zginęło po przejściu trąby powietrznej na wschodzie kraju Co najmniej pięć osób zginęło, a ponad 80 odniosło obrażenia w wyniku przejścia trąby powietrznej przez miasto Heze we wschodniej prowincji Szantung -… » więcej 2024-07-06, godz. 10:30 Białystok/ Na czas wakacji powraca niedzielne zwiedzanie z przewodnikiem w Muzeum Pamięci Sybiru Na czas wakacji w Muzeum Pamięci Sybiru powracają cieszące się dużym zainteresowaniem odwiedzających - niedzielne zwiedzanie wystawy stałej z przewodnikiem… » więcej 2024-07-06, godz. 10:30 Wielkopolskie/ 13 lipca 32. edycja festiwalu Blues Express W sobotę 13 lipca, po raz 32., północną Wielkopolskę przemierzy Blues Express. Festiwalowy pociąg będzie złożony z parowozu i odrestaurowanych wagonów… » więcej 2024-07-06, godz. 10:30 Sondaż: 58,2 proc. Polaków chce ubiegania się o reparacje od Niemiec 58,2 proc. Polaków uważa, że Polska powinna domagać się reparacji od Niemiec za II wojnę światową - wynika z sondażu SW Research dla rp.pl. Odmiennego… » więcej 2024-07-06, godz. 10:20 Sandomierz/ Specjalny pokaz XVIII-wiecznego obrazu abp. Jarosława ze Skotnik w Zamku Królewskim Specjalny pokaz XVIII-wiecznego obrazu przedstawiającego wizerunek arcybiskupa Jarosława Bogorii ze Skotnik zaplanowano w sobotę w Muzeum Zamkowym w Sandomierzu… » więcej
63646566676869
Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej »