Ekstraklasa koszykarzy - King - Spójnia 78:72 (opis)
Drugi mecz półfinałowy: King Szczecin - PGE Spójnia Stargard 78:72 (15:18, 23:10, 24:22, 16:22)
Stan rywalizacji play off (do trzech zwycięstw) 2-0 dla Kinga. Trzeci mecz w czwartek 23 maja w Stargardzie.
Punkty:
King Szczecin: Tony Meier 15, Zac Cuthberston 13, Daryl Avery Woodson 12, Michał Nowakowski 10, Morris Udeze 7, Michale Kyser 7, Przemysław Żołnierewicz 6, Matt Mobley 6, Andrzej Mazurczak 2, Kacper Borowski 0,
PGE Spójnia Stargard: Devon Daniels 23, Alex Stein 16, Dominik Grudziński 10, Aleksandar Langovic 9, Benjamin Simons 6, Wesley Gordon 3, Adam Łapeta 2, Stephen Brown Jr. 2, Karol Gruszecki 1.
Przez trzy kwarty mecz był niemal kopią pierwszego spotkania z soboty. W czwartej gospodarze pozwolili rywalom diametralnie zmniejszyć dystans i zwycięstwo gospodarzom zaczęło wymykać się z rąk. Podopieczni Arkadiusza Miłoszewskiego przetrwali jednak kryzys i do Stargardu pojadą z dwoma zwycięstwami na koncie.
Ponownie pierwszą kwartę wygrali goście, wśród których pierwsze skrzypce grali Devon Daniels i Alex Stein. W drugiej kwarcie role sią diametralnie odwróciły i tak, jak dwa dni wcześniej koszykarze Kinga zaczęli zdecydowanie dominować pod obiema tablicami. Ponownie klasę pokazał Zach Cuthberston, który w pierwszej połowie zdobył 8 punktów i i zaliczył trzy zbiórki. Wspierał go Daryl Woodson 4 punkty i tyleż zbiórek. W efekcie, na przerwę zespoły schodziły przy 10-punktowym prowadzeniu Kinga. Na dodatek nieco ponad minutę po wznowieniu gry ta przewaga wzrosła do 15 oczek, po tym jak kolejne punkty dorzucili Woodson i Morris Udeze.
„Zawodnicy Spójni potrafią trafiać za trzy punkty z nieprawdopodobnych sytuacji” – przestrzegał po pierwszym meczu trener Kinga Arkadiusz Miłoszewski.
I właśnie „trójkami” próbowali odrabiać straty stargardzianie. Trzy takie rzuty po kolei trafili Aleksandar Langovic (1) i Devon Daniels Iv (2) i na 4 minuty przed końcem trzeciej kwarty zmniejszyli straty do 8 punktów (51:43). Mimo wszystko, także te 10 minut wygrali gospodarze dwoma punktami.
Wszystko zmieniło się w kwarcie czwartej. Podopieczni Sebastiana Machowskiego zagrali agresywnie w obronie, za to gospodarze oddawali rzuty z nieprzygotowanych pozycji, popełniali błędy w rozgrywaniu akcji. Z minuty na minutę przewaga Kinga zaczęła topnieć. W ciągu pięciu początkowych minut gospodarze nie oddali celnego trafienia, a przyjezdni zdobyli w tym czasie 9 punktów i było już tylko 62:59.
Wynik na styku sprawił, że nerwowość udzielała się zawodnikom po obu stronach. Jednak zwycięsko z tej próby nerwów wyszli gospodarze, a ostatnie punkty, które ostatecznie zdecydowały o wygranej Kinga efektownym wsadem zdobył Zac Cuthberston.
„To bolesna porażka. Poprawiliśmy się w stosunku do pierwszego spotkania. Jednak King ponownie zaskoczył nas w drugiej kwarcie. Potem zanotowaliśmy powrót do gry zabrakło kilku punktów z niewykorzystanych naszych rzutów i kilku obron w akcjach Kinga. Teraz myślimy tylko o tym, by przenieść się do Stargardu i wygrać kolejne spotkanie. W pierwszej rundzie play off też rozpoczęliśmy od 0-2, a jednak odwróciliśmy sytuację i jesteśmy w półfinale. Wierzę, że teraz możemy ten wyczyn powtórzyć” – przyznał Alex Stein, jeden z najskuteczniejszych graczy Spójni.
„Trudno powiedzieć dlaczego ponownie pozwoliliśmy, by King nam odskoczył. Niemniej „wykopaliśmy pod sobą dół”, z którego trudno było się wydostać” – przyznał szkoleniowiec stargardzki Sebastian Machowski.
„Za nami bardzo trudna druga połowa. Jesteśmy zespołem, który walczy do końca. Nawet, jeśli nam nie idzie, to nie odpuszczamy. Cieszę się, że wygraliśmy drugie spotkanie półfinału, ale jestem świadomy tego, że w Stargardzie czeka nas bardzo trudne zadanie” – przyznał najskuteczniejszy zawodnik Kinga Tony Meier.
To właśnie ten zawodnik, w samej końcówce rzucił sześć punktów (3 i 2+1). Ręka mu nie zadrżała, mimo iż jego koledzy wcześniej często się mylili.
„Dla mnie nie ma znaczenia, czy jest to początek, środek czy końcówka meczu. Zawsze chcę skutecznie rzucać. A to, że w końcówce znalazłem się w dogodnych sytuacjach rzutowych, było zasługą całego zespołu” – dodał Amerykanin.
„Spójnia nie jest zespołem, który zawsze będzie przegrywał z nami różnicą 20 punktów, jak to było w sobotę. Po wysoko wygranej drugiej kwarcie, trzecią też mieliśmy pod kontrolą. W czwartej mieliśmy zapaść. W ciągu pierwszych pięciu minut rzuciliśmy tylko dwa punkty. To nie może się zdarzać zespołowi, który pretenduje do gry w finale” – podsumował spotkanie Arkadiusz Miłoszewski, szkoleniowiec obrońców tytułu. (PAP)
pż/ km/ co/