W Namysłowie znów kontrolują piece. Strażnicy nie zawsze muszą wchodzić do domów, by wiedzieć, czym palą mieszkańcy
Wraz z nadejściem niskich temperatur wróciły kontrole pieców przeprowadzane przez namysłowską straż miejską. Funkcjonariusze sprawdzają, czym i jak mieszkańcy gminy palą w swoich piecach.
Na razie strażnicy nie otrzymują jeszcze zgłoszeń od mieszkańców zaniepokojonych jakością dymu wydobywającego się z kominów sąsiadów. Jak jednak mówi komendant jednostki Krzysztof Jankowiak, funkcjonariusze coraz częściej sami reagują w takich sytuacjach.
- Trafia nam się, że jak jedziemy widzimy, że dymi, bo już się rozpoczęło palenie, bo chłodne są noce, to zostajemy i sprawdzamy, próbujemy to skontrolować. Przy każdej kontroli sprawdzamy też certyfikat jakości węgla, ewentualnie rachunek lub paragon zakupu - tłumaczy.
W wielu przypadkach za podejrzanym wyglądem wydobywającego się z komina dymu nie stoi spalanie śmieci, ale węgla nieprzeznaczonego do danego typu pieca lub niewłaściwa technika palenia.
Od poprzedniego sezonu komenda korzysta także z drona wyposażonego w czujniki do pomiaru stężenia szkodliwych substancji. Jak jednak zauważa komendant, w niektórych sytuacjach wciąż lepiej sprawdzają się tradycyjne metody.
- Kiedy dostajemy sygnał, musimy pojechać z dronem, trzeba go rozpakować z walizki, ustawić wszystkie parametry, zgłosić lot i sprawdzić, czy w tej strefie w ogóle można to robić. Czasami szybciej jest wejść do tego mieszkania, zobaczyć co się spala w piecu., bo inaczej może się okazać, że ktoś rzeczywiście coś wrzucił, ale to już zostało spalone - przyznaje.
Nie oznacza to jednak, że dron jest bezużyteczny. Oprócz pomiarów dokonywanych bezpośrednio nad kominami, maszyna świetnie sprawdza się także podczas badania ogólnej jakości powietrza w gminie. Dotychczas bezzałogowiec pomagał też w poszukiwaniach zaginionych czy patrolowaniu trudno dostępnych miejsc.
- Trafia nam się, że jak jedziemy widzimy, że dymi, bo już się rozpoczęło palenie, bo chłodne są noce, to zostajemy i sprawdzamy, próbujemy to skontrolować. Przy każdej kontroli sprawdzamy też certyfikat jakości węgla, ewentualnie rachunek lub paragon zakupu - tłumaczy.
W wielu przypadkach za podejrzanym wyglądem wydobywającego się z komina dymu nie stoi spalanie śmieci, ale węgla nieprzeznaczonego do danego typu pieca lub niewłaściwa technika palenia.
Od poprzedniego sezonu komenda korzysta także z drona wyposażonego w czujniki do pomiaru stężenia szkodliwych substancji. Jak jednak zauważa komendant, w niektórych sytuacjach wciąż lepiej sprawdzają się tradycyjne metody.
- Kiedy dostajemy sygnał, musimy pojechać z dronem, trzeba go rozpakować z walizki, ustawić wszystkie parametry, zgłosić lot i sprawdzić, czy w tej strefie w ogóle można to robić. Czasami szybciej jest wejść do tego mieszkania, zobaczyć co się spala w piecu., bo inaczej może się okazać, że ktoś rzeczywiście coś wrzucił, ale to już zostało spalone - przyznaje.
Nie oznacza to jednak, że dron jest bezużyteczny. Oprócz pomiarów dokonywanych bezpośrednio nad kominami, maszyna świetnie sprawdza się także podczas badania ogólnej jakości powietrza w gminie. Dotychczas bezzałogowiec pomagał też w poszukiwaniach zaginionych czy patrolowaniu trudno dostępnych miejsc.