Trudno sobie wyobrazić zamieszanie jakie wybuchło sto lat temu w domu moich pradziadków we Lwowie gdy w pierwszych dniach lutego mój pradziadek Karol Franz wrócił z wojny. Wybuchy radości przeplatały się z eksplozjami słusznego gniewu prababki Franzowej, która wówczas była energiczną dwudziestoparoletnią damą i w żaden sposób nie mogła zrozumieć dlaczego jej mąż Karol, do niedawna jak na kawalerzystę całkiem stateczny oficer rezerwy w dywizji generała Żeligowskiego, przystąpił do jakiegoś buntu. Co też mu przyszło do głowy? Jak mógł? Zamiast jak tysiące innych wrócić z wojny do czekającej żony, zachciało mu się bić z Litwinami? Co to za pomysł z tym buntem? I czy w domu nie pojawi się zaraz żandarmeria by aresztować buntownika i skompromitować całą rodzinę? Spróbuję zatem w parę minut wytłumaczyć coś, z czego mój pradziadek nie zdołał się skutecznie wytłumaczyć przez całe życie.