Jest pierwsza połowa lat 70-tych XX wieku. Na wojskowym lotnisku w Kamieniu Śląskim ląduje samolot, którego głównym pasażerem jest najbliższy współpracownik generała Jaruzelskiego, szef sztabu generalnego Wojska Polskiego i wiceminister obrony narodowej generał Florian Siwicki. Towarzyszy mu szef Oddziału Planowania Ogólnego w Zarządzie Operacyjnym Wojska Polskiego pułkownik Ryszard Kukliński. Prywatnie agent amerykańskiego wywiadu.
Czeka na nich samochód przysłany przez opolski Wojewódzki Sztab Wojskowy. W siedzibie tej instytucji przy ul. Kościuszki w Opolu krótkie robocze powitanie z miejscowym dowództwem i obaj goście przebierają się w cywilne ubrania. W dalszą drogę wyruszają nieoznakowanym samochodem.
Wyjeżdżają z Opola w stronę Olesna. Za Bierdzanami wjeżdżają do lasu, po paru kilometrach skręcają w betonową leśną drogę, dalej jest strzeżona przez wojsko brama. Generał Siwicki przyjechał osobiście przekonać się jak postępują prace budowlane w najważniejszym w Polsce obiekcie Układu Warszawskiego.
Oglądają plany i gotowe już pomieszczenia. Inwestycja nie jest łatwa bo zasadnicze obiekty znajdują się 30 metrów pod ziemią. Jest to zapasowy bunkier dowodzenia Wojsk Układu Warszawskiego. Główny bunkier dowodzenia zlokalizowano pod Moskwą, ale na wypadek jego zniszczenia lub odcięcia od świata, III wojną światową można też dowodzić spod Opola lub z drugiego zapasowego bunkra wybudowanego w tym samym czasie w Bułgarii.
Dowodzenie III wojną światową to nie przelewki dlatego infrastruktura bunkra musi pozwalać na przetrwanie w nim przez dwa lata w odcięciu od świata kilkuset oficerów i żołnierzy. Głównie Rosjan, którzy będą musieli tu wytrzymać skutki kilkukrotnego amerykańskiego uderzenia jądrowego, jakiego Amerykanie z pewnością spróbują aby wyeliminować bazę z gry.
Bunkier ma trzy poziomy, jeden zarezerwowany wyłącznie dla sowieckich generałów. Pozostałe mieszczą końcówki nitek łączności biegnących do połowy świata oraz panele obsługi systemu radarów i anten nasłuchowych różnych częstotliwości porozstawianych w lesie na powierzchni. Cała okolica stanowi jeden z najbardziej chronionych terenów w Europie i z największym w Polsce obszarem całkowitego zakazu lotów cywilnych.
W kilkanaście godzin później raport o tej wizycie ląduje na biurku generała Jaruzelskiego, a wkrótce także uzupełniona o mikrofilmy z rysunkami technicznymi na biurku szefa CIA w Langley w stanie Wirginia. Obaj adresaci nadają raportowi najwyższą klasę tajności. Tyle naszego opolskiego wątku historii Ryszarda Kuklińskiego.
Pułkownik LWP Ryszard Kukliński był jednym z najcenniejszych agentów amerykańskiego wywiadu. Przekazał Amerykanom ponad 40 tysięcy stron tajnych sowieckich dokumentów. Oprócz danych podopolskiego zapasowego bunkra dowodzenia Układu Warszawskiego były tam plan użycia sowieckiej broni nuklearnej, dane techniczne najnowszej wersji czołgu T72, rakiet przeciwlotniczych Strzała 2, procedury mylenia szpiegowskich satelitów, rozmieszczenia jednostek układu warszawskiego i wiele innych.
Jedną z najważniejszych przekazanych przez niego na Zachód informacji był plan operacyjny wprowadzenia w Polsce stanu wojennego.
Ryszard Kukliński urodził się 13 czerwca 1930 roku w Warszawie. Jego ojciec aresztowany przez Niemców za działalność w konspiracyjnej organizacji „Miecz i pług” zginął w obozie koncentracyjnym w Sachsenhausen. W roku 1945 15 letni Ryszard w zrujnowanym Wrocławiu wstąpił do Miejskiej Straży Ochrony Obiektów i od tej pory na długie lata pozostaje w mundurze. Wkrótce wstąpił do Oficerskiej Szkoły Piechoty we Wrocławiu, a w miarę kolejnych awansów i rozwijającej się kariery kierowany na kolejne kursy aż po Akademię Sztabu Generalnego.
Najwyższą jego funkcją było szefostwo Oddziału I Zarządu I Operacyjnego Sztabu Generalnego Wojska Polskiego oraz stanowisko zastępcy szefa Zarządu Operacyjnego. Zajmował te stanowiska w chwili ucieczki do Berlina Zachodniego w listopadzie 1981 r.
Według wspomnień Ryszarda Kuklińskiego kontakt z amerykańskim wywiadem nawiązał on latem 1972 roku podczas turystycznego rejsu jachtem do Danii. Motywem tej decyzji miało być rozczarowanie do socjalistycznego ustroju po interwencji w Czechosłowacji i wydarzeniach na Wybrzeżu w roku 1970. Przeważyć miał moment w którym zorientował się, że sowiecki plan wojny z krajami NATO przewiduje oddanie Polski na zmasowany atak atomowy. Wkrótce stał się jednym z najcenniejszych źródeł informacji NATO o Układzie Warszawskim.
Po jego ucieczce i ujawnieniu jego roli sąd wojskowy skazał go na karę śmierci. I chociaż w roku 1995 wyrok ten uchylono i przywrócono mu stopień pułkownika, to do dziś wielu Polaków uważa, że Kukliński podejmując współpracę z CIA zdradził ojczyznę. Oczywiście tak musi uważać każdy, kto hołubi w sercu słynne słowa Mieczysława Moczara, który powiedział „dla nas partyjniaków ojczyzną jest związek radziecki”. Jednakowoż sąd RP w roku 1997 stwierdził, że pułkownik Kukliński działał w stanie wyższej konieczności. Komentując ten wyrok Wojciech Jaruzelski miał powiedzieć, jeśli Kukliński jest niewinny, to znaczy, że my jesteśmy winni. I tu akurat miał rację.
Ryszard Kukliński zmarł zapewne śmiercią naturalną 11 lutego 2004 roku, wcześniej jednak w dwóch niewyjaśnionych wypadkach poniosło śmierć dwóch jego synów. Wypadki te zarówno amerykańskie tajne służby jak i pułkownik Kukliński uznali za zemstę KGB i zapewne mieli rację.