- Zawsze mówiliśmy, że dla naszej prawicowej opcji najważniejsze jest to, żeby osiągnąć konsensus - mówił Jan Zimoch z Młodej Prawicy, czyli młodzieżówki Porozumienia. - Zdarzały się przypadki w których nasze opinie się różniły, ale zawsze potrafiliśmy dojść do konsensusu. Byliśmy też świadkami wielu ostrych słów ze strony naszych koalicjantów. Zdajemy sobie sprawę, że prawica może rządzić jedynie gdy jest zjednoczona. W przypadku gdyby się rozpadła, oddalibyśmy władzę najprawdopodobniej PO albo jakiejś egzotycznej koalicji centrowo-lewicowej - stwierdził Zimoch i dodał, że Porozumienie jest koalicjantem PiS-u, a nie jego wasalem.
- Mamy do czynienia z medialną szopką , zauważmy, że może jest tak, że koalicja wcale nie jest tak silna jak mówi, że jest. Te przepychanki pana Ziobry, który aspiruje by mieć wciąż więcej i więcej i to, że chce przejąć schedę po Kaczyńskim jest widoczne nie od dziś. Wydaje mi się, że w takiej dużej partii koalicyjnej jak ZP nie jest to dla niej dobre, bo rozbijany jest twór, którzy rządzi Polską. Według mnie takie wojenki nie powinny mieć miejsca - stwierdził Ludwik Skałuba z Młodych Demokratów (PO).
- Dla nas to nie było żadne zaskoczenie. Wiadomo, że polityka to nie jest spijanie sobie z dzióbków tylko ostra walka o interesy, a te są zbieżne. Każdy inny ruch byłby niekorzystny. Ten scenariusz z wcześniejszymi wyborami to już było "political fiction" z naciskiem na "fiction". Jedyny kto by na tym zyskał to Szymon Hołownia, bo on by zachował efekt świeżości - stwierdził Arkadiusz Domeredzki z FMS.