Lewica o "babciowym": powiela stereotyp, że to kobieta powinna opiekować się dzieckiem
Szef Platformy Obywatelskiej Donald Tusk podczas objazdu po kraju zaproponował w ubiegłym tygodniu "babciowe", czyli 1500 zł miesięcznie dla każdej kobiety, która po urlopie macierzyńskim chciałaby wrócić do pracy; świadczenie miałoby pomóc w opłaceniu opieki nad dzieckiem.
Współprzewodniczący Nowej Lewicy Robert Biedroń w rozmowie z PAP podkreślił, że Lewica wierzy w państwo, gdzie należy budować żłobki i przedszkola. "A nie oddawać tego wolnyemu rynkowi, bo przez lata rynek tego w Polsce nie uregulował" - dodał. "W dostępie do żłobków i przedszkoli jesteśmy na samym końcu w Unii Europejskiej i państwo - zamiast wprowadzać kolejne świadczenia - powinno inwestować w żłobki i przedszkola" - wskazał.
"Inna kwestia to rola kobiet" - podkreśla polityk Lewicy. "Nie może być tak, że zawsze oczekuje się od kobiet usług opiekuńczych. Kobiety mają prawo do decydowania o swoim życiu, o karierze zawodowej i nie może być tak, że państwo będzie zrzucało na babcie odpowiedzialności za wychowywanie wnucząt, a babcie dzisiaj, jak są, to te wnuczęta wychowują, ale jak nie chcą, to nie powinno być oczekiwania, że będą to robiły, bo to żłobki i przedszkola powinny tę funkcję pełnić, szczególnie" - dodał.
W ocenie współprzewodniczącej partii Razem Magdaleny Biejat pomysł "babciowego" jest "kulą w płot" i "przebiega kompletnie obok problemów kobiet i rodzin". "Mamy dzisiaj sytuację, w której potrzebujemy więcej miejsc w żłobkach i przedszkolach, potrzebujemy wsparcia kobiet na rynku pracy" - powiedziała Biejat. "Tu przeszkodą nie jest fakt, że nie dostają dodatkowych pieniędzy, tylko przeszkodą jest brak rozwoju systemu miejsc dla dzieci do lat trzech, bo nawet w tych gminach, gdzie jakimś cudem taki żłobek jest, to nadal brakuje miejsc dla chętnych" - dodała.
"Walczymy też z dyskryminacją matek na rynku pracy. Ostatnie badania Polskiego Instytutu Ekonomicznego pokazały, że prawie 1/5 kobiet spotyka się z dyskryminacją, traci pracę lub ma obniżane zarobki, bo są matkami i żadne dodawanie im pieniędzy w wysokości 1,5 tysiąca złotych miesięcznie nie poprawi ich sytuacji" - podkreśla posłanka.
Biejat oceniła, że pomysł "babciowego" jest dyskryminujący. "Spycha on odpowiedzialność na kobiety i babcie, a także powiela stereotyp, że to kobieta powinna opiekować się dzieckiem, a także nie odpowiada na problem, że wiele babć nie mieszka w tym samym mieście, co jej dzieci i wnuki" - dodała.
Uzasadniając swą propozycję Tusk mówił, że kobiety po urodzeniu dziecka bardzo często chciałyby wrócić do pracy, ale nie mogą głównie dlatego, że nie mają z kim zostawić dziecka, albo nie ma pieniędzy na żłobek. Wskazywał, że dwu czy trzyletnia przerwa w pracy często zamienia się w dożywotnią przerwę, ponieważ kobiety m.in. tracą kwalifikacje. Podkreślił, że PO chce, by nowy system spowodował, żeby kobiety, kiedy stają się matkami i tylko wtedy, kiedy chcą, mogły dokonać wyboru czy chcą zostać w domu, czy wrócić do pracy.
Tusk ocenił, że wprowadzenie "babciowego" to byłaby sytuacja, w której wszyscy wygrywają. "Matka jak chce, wraca do pracy, ma trochę więcej środków, tymi środkami dzieli się, po to, żeby dziecko miało opiekę. A z punktu widzenia nas wszystkich jako całości państwa nikt nie traci na tym, bo jak (kobieta) wraca do pracy, zaczyna płacić różne składki, to one i tak do budżetu wrócą mniej więcej w tej wysokości, a nawet większej niż te 1500 zł" - powiedział szef PO. (PAP)
autor: Grzegorz Bruszewski
gb/ mok/