Grzegorz Adamczyk z Solidarności o koniecznym wzroście płacy minimalnej: "Pracodawcy nas w tym nie poprą"
- Z powodu inflacji, rosnących kosztów życia, kosztów energii wszyscy realnie tracimy w naszych portfelach - przyznał w "Porannej Rozmowie Radia Opole" wiceprzewodniczący NSZZ Solidarność na Opolszczyźnie Grzegorz Adamczyk. Zgodnie z zapisami ustawy, rząd planuje w przyszłym roku dwukrotne podwyższenie płacy minimalnej - od stycznia i w drugiej połowie roku od lipca. Są jednak różne stanowiska w sprawie wysokości minimalnej pensji.
Sprawa wysokości płacy minimalnej będzie omawiana w czwartek (14.07) na obradach Rady Dialogu Społecznego z udziałem związkowców, pracodawców i przedstawicieli rządu.
Jak zapewnił na antenie Radia Opole wiceprzewodniczący opolskiej Solidarności Grzegorz Adamczyk, związek ma już wstępne porozumienie z pozostałymi centralami związkowymi.
- My proponujemy pierwszą kwotę 3400 złotych, a drugą 3700, żeby zrekompensować przynajmniej w części wzrost cen z tego roku i ten, który będzie w przyszłym, bo dzisiaj każdy z nas z portfela stracił 600, 700 złotych poprzez inflację, wzrost kosztów życia, nośników energii, a rekompensaty w postaci wzrostu wynagrodzeń są niestety dużo niższe -wyjaśnił Grzegorz Adamczyk.
W ocenie związkowca, pracodawcy będą najpewniej przeciwni podwyższeniu płacy minimalnej. - Mają swoje argumenty - dodał. - Pracodawcy nas nie poprą w tym, dzisiaj przy płacy minimalnej 3010 złotych, ten wzrost do 3700 złotych będą uważać jako uderzenie w ich finanse i zagrożenie bytu firm, bo oni też odczuwają inflację - stwierdził Grzegorz Adamczyk.
Wraz ze wzrostem minimalnej płacy rosną też koszty pracy, co odczuwają właśnie pracodawcy i w konsekwencji ograniczonych możliwości finansowych mogą decydować się rzadziej na zatrudnianie, co z kolei przełoży się na wzrost bezrobocia.
Na Radzie Dialogu Społecznego będzie także omawiana sprawa funduszu świadczeń socjalnych.
Wiceszef opolskiej Solidarności argumentował, że związek musi stać na straży interesów społecznych, zapewnienia godziwego funkcjonowania, a w dobie wysokiej inflacji korekta minimalnych płac w górę jest konieczna.
Grzegorz Adamczyk odniósł się krytycznie do pomysłu różnicowania wysokości płacy minimalnej od średniej płacy w danym regionie. - To troszkę taki pomysł rodem z PRL, dziś pracuję w Opolu, jutro przecież to może być inny region - konstatował w "Porannej Rozmowie Radia Opole" związkowiec.
Jak zapewnił na antenie Radia Opole wiceprzewodniczący opolskiej Solidarności Grzegorz Adamczyk, związek ma już wstępne porozumienie z pozostałymi centralami związkowymi.
- My proponujemy pierwszą kwotę 3400 złotych, a drugą 3700, żeby zrekompensować przynajmniej w części wzrost cen z tego roku i ten, który będzie w przyszłym, bo dzisiaj każdy z nas z portfela stracił 600, 700 złotych poprzez inflację, wzrost kosztów życia, nośników energii, a rekompensaty w postaci wzrostu wynagrodzeń są niestety dużo niższe -wyjaśnił Grzegorz Adamczyk.
W ocenie związkowca, pracodawcy będą najpewniej przeciwni podwyższeniu płacy minimalnej. - Mają swoje argumenty - dodał. - Pracodawcy nas nie poprą w tym, dzisiaj przy płacy minimalnej 3010 złotych, ten wzrost do 3700 złotych będą uważać jako uderzenie w ich finanse i zagrożenie bytu firm, bo oni też odczuwają inflację - stwierdził Grzegorz Adamczyk.
Wraz ze wzrostem minimalnej płacy rosną też koszty pracy, co odczuwają właśnie pracodawcy i w konsekwencji ograniczonych możliwości finansowych mogą decydować się rzadziej na zatrudnianie, co z kolei przełoży się na wzrost bezrobocia.
Na Radzie Dialogu Społecznego będzie także omawiana sprawa funduszu świadczeń socjalnych.
Wiceszef opolskiej Solidarności argumentował, że związek musi stać na straży interesów społecznych, zapewnienia godziwego funkcjonowania, a w dobie wysokiej inflacji korekta minimalnych płac w górę jest konieczna.
Grzegorz Adamczyk odniósł się krytycznie do pomysłu różnicowania wysokości płacy minimalnej od średniej płacy w danym regionie. - To troszkę taki pomysł rodem z PRL, dziś pracuję w Opolu, jutro przecież to może być inny region - konstatował w "Porannej Rozmowie Radia Opole" związkowiec.