Opole: chciał szybko zdobyć pieniądze, teraz grozi mu kilka lat w więzieniu
Przed Sądem Okręgowym w Opolu ruszył proces 54-letniego Waldemara L., który strasząc nożem miał żądać pieniędzy od przypadkowo spotkanego mężczyzny. Do zdarzenia doszło w czerwcu ubiegłego roku przy ulicy 1 maja w Opolu. Mężczyzna nie przyznał się do zarzutów i nie chciał składać wyjaśnień.
- Jak ustalono w toku postępowania przygotowawczego, pokrzywdzony został zaczepiony w wulgarny sposób przez oskarżonego na ulicy. Mężczyzna zażądał od niego wydania pieniędzy. Pokrzywdzony, starając się uspokoić napastnika, odparł mu, że tych pieniędzy nie ma i oddalił się w odwrotnym kierunku. Zawiadomił policję, która po krótkiej obserwacji terenu, rozpoznała sprawcę. Został on ujęty i zatrzymany z nożem, który posiadał w plecaku.
- Podszedłem do tego mężczyzny i zapytałem, czy nie ma złotówki, bo mi brakowało. On mi odpowiedział wulgarne słowo - przytoczyła wcześniejsze wyjaśnienia, złożone przez oskarżonego podczas przesłuchań, sędzia Magdalena Woźniak.
- To mnie sprowokowało. On wyskoczył do mnie z pięściami i pokazał mi palec, że mam uciekać. On się nieładnie zachował. Jeśli chodzi o nóż, to ja miałem go przy sobie i schowany on był w spodnie. Ten nóż noszę, bo chodzę na ryby. Potem odszedłem i po jakimś czasie zostałem zatrzymany na rondzie.
- Ten mężczyzna podszedł do mnie, ściągnął plecak i wyciągnął nóż, który skierował w moją stronę - tłumaczy pokrzywdzony Zbigniew Sz. - I powiedział, żebym mu dał pieniądze, bo jak nie, to mnie zabije. On to powiedział mniej więcej jakieś dwa, trzy metry przede mną, więc ja już słysząc te słowa, starałem się zachować dystans. Nie zwalniając kroku powiedziałem, że nie mam pieniędzy i daj mi spokój. Odszedłem i cały czas patrzyłem, czy on za mną nie idzie.
Mężczyźnie grozi do 8 lat więzienia, ale w warunkach recydywy kara może zostać dodatkowo zaostrzona.