Pierwszy w regionie zabieg wszczepienia implantu ślimakowego wykonano w USK w Opolu. "Dzięki nowoczesnym technologiom osoby głuche mogą słyszeć"
W Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Opolu przeprowadzono pierwszą w regionie operację wszczepienia implantu ślimakowego. Tym samym opolska placówka dołączyła do grona ośrodków, gdzie wykonywane są takie zabiegi. Mały pacjent - 3-letni Kubuś z Kędzierzyna-Koźla do tej pory był dzieckiem całkowicie głuchym, dźwięki słyszał tylko o bardzo wysokim natężeniu. Dzięki implantowi ślimakowemu dziecko będzie mogło wkrótce przede wszystkim słyszeć i rozumieć mowę. To innowacyjny zabieg na Opolszczyźnie, który otwiera drzwi dla kolejnych opolskich pacjentów borykających się z problemami słuchowymi.
- Badania przesiewowe nie wykazały, że syn może mieć takie poważne problemy ze słuchem - mówi pani Klaudia, mama 3-letniego pacjenta. - Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że może być aż tak źle. Bo Kubuś zawsze reagował na wszystkiego gesty. Wcześniej o Opolu nie słyszało się nic w kwestii takich zabiegów. Dopiero teraz pani inżynier kliniczna z platformy "Razem dla słuchu" poinformowała mnie, że syn może być pierwszym takim pacjentem w Opolu. Rodzice dzieci z podobnymi problemami słuchowymi bardzo polecali profesora. Więc zdecydowałam się na zabieg tutaj. Nam najbardziej zależy na tym, żeby Kubuś rozumiał to, co się do niego mówi i żeby mógł się z nami skomunikować. Nie musi to być w pełni rozwinięta mowa, ale żeby ta komunikacja mogła być dwustronna.
- Operacja polegała na wykonaniu dojścia do ślimaka, czyli miejsca, gdzie mieszczą się receptory słuchowe - mówi prof. Krzysztof Morawski, ordynator oddziału laryngologii USK i kierownik kliniki otolaryngologii UO. - Mamy dwie opcje, jak zakładać elektrody. Potem wszystko zostaje ładnie zszyte. A po miesiącu będzie uruchomiony procesor mowy, czyli założone coś, co przypomina aparat słuchowy i taka specjalna cewka, która przylega do tej części wszczepionej implantu ślimakowego. Rodziców teraz czeka ciężka praca, ponieważ trzeba trochę nadrobić czasu. Implanty ślimakowe u dzieci z głębokim niedosłuchem i głuchotą wszczepiane są nawet przed ukończeniem 1. roku życia. Dzięki temu możliwe jest szybkie rozpoczęcie procesu nauki stymulacji rozumienia i nauki mowy.
- Taki zabieg to koszt około stu tysięcy złotych. Wykonanie pierwszego takiego zabiegu pozwala na sprawdzenie, czy jesteśmy przygotowani do realizacji kolejnych - mówi Dariusz Madera, dyrektor generalny Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Opolu. - Dzięki temu zabiegowi i dzięki wsparciu Narodowego Funduszu Zdrowia będziemy mogli realizować kolejne zabiegi dla dzieci. Ale też będziemy chcieli je realizować dla dorosłych. To nie są tanie zabiegi, ale są niezwykle ważne i potrzebne. Bo ten młody człowiek stanie się pełnosprawną osobą. Oczywiście, po rehabilitacji będzie mógł funkcjonować tak, jak każdy inny człowiek, a to jest bezcenne.
Prof. Krzysztof Morawski, który przeprowadził zabieg u Kubusia zapowiada, że rocznie w USK będzie mogło być wykonywanych około 20-30 takich zabiegów u dzieci i dorosłych.
- Operacja polegała na wykonaniu dojścia do ślimaka, czyli miejsca, gdzie mieszczą się receptory słuchowe - mówi prof. Krzysztof Morawski, ordynator oddziału laryngologii USK i kierownik kliniki otolaryngologii UO. - Mamy dwie opcje, jak zakładać elektrody. Potem wszystko zostaje ładnie zszyte. A po miesiącu będzie uruchomiony procesor mowy, czyli założone coś, co przypomina aparat słuchowy i taka specjalna cewka, która przylega do tej części wszczepionej implantu ślimakowego. Rodziców teraz czeka ciężka praca, ponieważ trzeba trochę nadrobić czasu. Implanty ślimakowe u dzieci z głębokim niedosłuchem i głuchotą wszczepiane są nawet przed ukończeniem 1. roku życia. Dzięki temu możliwe jest szybkie rozpoczęcie procesu nauki stymulacji rozumienia i nauki mowy.
- Taki zabieg to koszt około stu tysięcy złotych. Wykonanie pierwszego takiego zabiegu pozwala na sprawdzenie, czy jesteśmy przygotowani do realizacji kolejnych - mówi Dariusz Madera, dyrektor generalny Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Opolu. - Dzięki temu zabiegowi i dzięki wsparciu Narodowego Funduszu Zdrowia będziemy mogli realizować kolejne zabiegi dla dzieci. Ale też będziemy chcieli je realizować dla dorosłych. To nie są tanie zabiegi, ale są niezwykle ważne i potrzebne. Bo ten młody człowiek stanie się pełnosprawną osobą. Oczywiście, po rehabilitacji będzie mógł funkcjonować tak, jak każdy inny człowiek, a to jest bezcenne.
Prof. Krzysztof Morawski, który przeprowadził zabieg u Kubusia zapowiada, że rocznie w USK będzie mogło być wykonywanych około 20-30 takich zabiegów u dzieci i dorosłych.