Jarmark Franciszkański przyciągnął miłośników miodów, wędlin i smakołyków. "Smalec klasztorny i krówki w tym roku szybko się rozeszły"
Producenci przypraw, swojskich kiełbas, naturalnych kosmetyków czy miodów zjechali do Opola na Jarmark Franciszkański. Wydarzenie wróciło do centrum Opola po rocznej przerwie spowodowanej pandemią koronawirusa.
- Pszczoły przynoszą to co naturalne i powinniśmy to sobie spożywać. Idzie zima, więc miód jest pożądany na odporność, żeby się nie przeziębiać. Każdy miód jest bardzo dobry, tylko trzeba go jeść systematycznie. Ostatnio zaczęłam mydełka produkować dla siebie i rodziny i tutaj też je prezentuję. Jest baza mydlana i do tego dodawany jest miód i pyłek, żeby skóra była nawilżona - dodaje Róża Kraczkowska -Kyzioł z pasieki Różyczka z okolic Kluczborka.
Tradycyjnie dużym zainteresowaniem cieszył się kram opolskich franciszkanów. - Mamy naturalne specyfiki ziołowe, które pomagają na różne przypadłości zdrowotne - mówi brat Jerzy Kosakowski. - Na pewno dobre są zioła przeciw stresowe czy przeciw nerwicowe. Wiadomo, czas covidu, żyjemy w stresującym czasie i nie wiadomo, co nas będzie czekać. Dlatego na uspokojenie są zioła polecane. Główną naszą produkcją był smalec klasztorny i krówki, które się bardzo szybko w tym roku rozeszły.
- Jestem od zawsze na tym jarmarku. Lubię go za atmosferę, miłe spotkania i występy chóru. Przyszłam po miód lipowy - mówi jedna z mieszkanek.
- Tylko spacerowałem, ale od razu kupiłem miód akacjowy - dodaje jeden z gości jarmarku.
- Kupiłyśmy czosnek niedźwiedzi, mały sękacz, koszyk wiklinowy, sery regionale z Podhala i szwajcarski ser dwuletni - dodaje grupka kobiet.
XXI Jarmark Franciszkański w Opolu zakończył koncert Mietka Szcześniaka z zespołem.