Namysłowska opozycja zarzuca nieprawidłowości w finansach szpitala. Chodzi o odszkodowanie wypłacane odwołanemu prezesowi NCZ
Namysłowska opozycja zarzuca władzom powiatu nieprawidłowości finansowe w miejscowym szpitalu. Chodzi o odwołanego w listopadzie ubiegłego roku byłego prezesa prowadzącej go spółki Krzysztofa Kuchczyńskiego, który ma nadal otrzymywać pieniądze z tytułu odszkodowania za zwolnienie.
Sprawa została zgłoszona m.in. prokuraturze i NIK-owi.
Zdaniem posła Koalicji Obywatelskiej Ryszarda Wilczyńskiego, który był dziś (05.03) na sesji rady powiatu w Namysłowie, odszkodowanie dla byłego prezesa, a jednocześnie szefa powiatowych struktur PSL, ma podłoże polityczne. - Odszkodowanie miało być wypłacone w razie odwołania bądź rezygnacji. Teoretycznie można powiedzieć, że zaraz po jego podpisaniu, pan Kuchczyński mógł powiedzieć: "Nie przychodzę jutro do pracy, macie mi płacić." To pokazuje, jakie warunki trzeba było zaproponować, żeby scementować koalicję PSL-u i PiS-u w powiecie - uważa.
Sprawę poruszano na dzisiejszej (05.03) sesji rady powiatu zwołanej w związku z rezygnacją obecnego prezesa Mirosława Wójciaka [red. nowym prezesem Namysłowskiego Centrum Zdrowia została Agnieszka Zagola, zwolniona niedawno z funkcji wiceprezesa Zamku Moszna]. Jak sam tłumaczył, do odejścia po niespełna 4 miesiącach przyczyniły się względy zdrowotne, nabycie praw emerytalnych oraz niewłaściwa współpraca z radą nadzorczą. W rozmowie z Radiem Opole przyznał jednak, że rada nadzorcza naciskała na niego w sprawie wypłaty odszkodowania dla poprzednika.
- Jeżeli ciągłe pytania, czy wypłacam zobowiązania spółki wynikające z tego aneksu można nazwać naciskami, no, to pytania były na każdym ze spotkań, czy już spółka płaci. Ja 12 stycznia napisałem, że tego porozumienia nie będę realizował, bo mam duże wątpliwości - tłumaczy.
Starosta namysłowski Konrad Gęsiarz zapewnia, że na obecnego prezesa nie wywierano żadnych nacisków. Zdaniem samorządowca, sam aneks został zawarty w interesie szpitala, gdyż zapewniło to rozłożenie zobowiązania na raty. W innym wypadku do wypłaty świadczenia w całości zmusiłby spółkę sąd.
- Trzeba by tu wrócić do genezy. Była zmiana z umowy o pracę na kontrakt, bo takie wymogi były ustawowe. Kiedy następowała ta zmiana, pan Kuchczyński był osobą już chronioną ze względu na swój wiek przedemerytalny. Kontrakt zapewniał mu dalej tę ochronę. Ten aneks tylko doprecyzowywał, co to znaczy - przekonuje.
Wyjaśnienia nie przekonały jednak powiatowej opozycji, która złożyła dziś wniosek o odwołanie starosty. Do sprawy będziemy wracać.