Brakuje koordynacji, respiratorów, izolatek i personelu. Sytuacja na Szpitalnych Oddziałach Ratunkowych robi się dramatyczna
- Paraliż SOR-ów już jest widoczny, sytuacja jest wręcz tragiczna – alarmuje dr Marcin Pieniążek, zastępca kierownika Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Opolu. Według niego, jednym z głównych powodów takiej sytuacji jest brak koordynacji działań dotyczących lokowania pacjentów z COVID-19.
SOR Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Opolu dysponuje pięcioma izolatkami. Natomiast średnio na dobę w ostatnich dniach diagnozowanych jest na oddziale 20 osób z koronawirusem.
- To powoduje, że zazwyczaj mamy związane ręce. Jednak pacjenci, których stan zdrowia wymaga natychmiastowej interwencji, przyjmowani są trybie pilnym – dodaje Marcin Pieniążek. - Pacjent podejrzany lub ze stwierdzonym zakażeniem koronawiurusa przyjeżdża do naszego szpitala w stanie bezpośredniego zagrożenia życia i zdrowia, to nikt się nie zastanawia, czy jest miejsce, czy też go nie ma. Ewentualnie wtedy takiego pacjenta bierzemy na tak zwaną sale czystą, w której tak naprawdę nie powinien być. Ale jest to konieczność wyższa. Walczymy o pacjenta życie lub zdrowie.
Dodajmy, że po takich zabiegach sala musi być wyłączona z użycia i zdezynfekowana.
Jak informuje dr Marcin Pieniążek kolejnym dużym problemem w walce z koronawirusem jest dostępność do respiratorów. Jak zaznacza, nieraz na miejsce pod respiratorem czekać nawet dwie doby.
SOR w USK przyjmuje dziennie około 100 pacjentów. Obecnie załoga dyżurna liczy 8 osób, a optymalnie powinno ich być 11.