Podstawówki wracają do zdalnej nauki w części klas. Szkoły zapewniają, że dadzą radę. Rodzice przyjmują nowe zasady bez entuzjazmu
Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, premier poinformował dziś (23.10) o nowych obostrzeniach mających na celu zatrzymanie rozwoju pandemii. Jedną ze zmian jest nauczanie zdalne obejmujące teraz również część uczniów szkół podstawowych.
- Poprzednio jakoś sobie poradziliśmy, więc myślę, że teraz będzie bardzo podobnie, tym bardziej, że to będzie mniej klas. Nauczyciele starają się robić to wszystko jak najlepiej. Czy efekty są takie same, to się wszystko okaże. Takim wyznacznikiem mogą być egzaminy ósmoklasisty, ale tak naprawdę to nauczanie zdalne w ich przypadku było przez dwa miesiące, więc nie wiem, czy to miało jakiś większy wpływ - tłumaczy.
Z kolei pan Krzysztof uczący informatyki i języka angielskiego wskazuje na możliwe problemy z połączeniem czy sprzętem. O ile nie powinny one występować po stronie szkół, to kilka miesięcy temu obserwowano je w domach uczniów. Nauczyciel zauważa też, że efektywność takiego nauczania może różnić się w zależności od przedmiotu. - Patrząc na informatykę, ta skuteczność jest taka sama. Natomiast, jeżeli chodzi o język angielski, nie jestem zawsze w stanie sprawdzić wiedzę uczniów w taki sposób, jak bym chciał.
Pani Małgorzata, która uczy biologii i wychowania do życia w rodzinie podpowiada, że kluczem do sukcesu jest w tym przypadku umiejętność zaciekawienia i zmobilizowania uczniów. Jak jednak dodaje, ważną rolę pełnią w tym procesie także rodzice.
- Żeby uczeń nie tylko pokazał się na początku i na koniec powiedział pani "do widzenia". Innym problemem są zaniedbania, gdzie rodzice nie mają siły, żeby to dziecko zmobilizować, żeby ono rzeczywiście, w tym czasie kiedy są lekcje pracowało - mówi.
Z kolei rodzice, z którymi rozmawiał nasz reporter, obawiają się, jak pogodzić codzienne obowiązki zawodowe z koniecznością opieki nad pozostającym w domu dzieckiem.
- My już nie wiemy, jak to zorganizować. Dziadkowie, ciocie, wszyscy są zaangażowani. Siódma i ósma klasa to jeszcze jest to normalne, ale czwarta, piąta nie, bo tych dzieci samych w domu nie zostawisz - przekonuje pani Halina.
- Po pierwsze rodzice nie mają wykształcenia do tego. Nie jest to tak samo, jak w szkole - stwierdza pani Magdalena.
Dodajmy, że nowe zasady związane z pracą podstawówek zaczną obowiązywać w poniedziałek (26.10).