Ustabilizowała się sytuacja w Kadłubie pod Strzelcami Opolskimi. Trwa szacowanie strat. "Wydaje się, że wody było więcej niż w 1997 roku"
Ustabilizowała się sytuacja w Kadłubie pod Strzelcami Opolskimi, gdzie wczoraj (14.10) po intensywnych opadach deszczu woda wystąpiła m.in. z lokalnej rzeki Jemielnica. Zalanych zostało kilkanaście posesji, droga i łąki. Jak mówią mieszkańcy sytuacja bardzo przypominała wydarzenia z 1997 roku.
- Boimy się, bo nie wiemy, czy jeszcze przyjdzie woda z powrotem, czy nie. Cały czas spoglądamy w niebo. Wczoraj nie umieliśmy wyjść z domu, bo wszędzie było pełno wody. Dzieci zostały wywiezione do rodziny. Jak woda dochodziła do połowy podwórka, to dzieci się już bały - mówi jedna z kobiet.
- W moim przypadku zalana została kotłownia, ale to nic, najważniejsze, że w domu mieszkalnym mam wszystko ok. Mi się wydaje, że wody było więcej niż w 1997 roku. Ja szedłem spać mocno po 1:00, a strażacy jeszcze długo w nocy walczyli - dodaje mieszkaniec Kadłuba.
- Na ten moment sytuacja wydaje się opanowana, wody wróciły do koryt rzeki i rowów - mówi Tadeusz Goc, burmistrz Strzelec Opolskich. - Tam jest niewielka rzeka Jemielnica, która w normalnych warunkach ma niski poziom wody, ale dodatkowo w Kadłubie płynie potok Grabowiec, który wypływa z lasów. Te dwa cieki wodne spotykają się w jednym miejscu i jeśli są takie opady jak mieliśmy ostatnio, to jest ogromny nadmiar wód, który nie mieści się w korytach. Jeżeli nie będzie dalszych opadów, to szacowanie szkód, pomoc najbardziej potrzebującym to jest ta sprawa, którą chcielibyśmy załatwić na ten moment.
Od rana w Kadłubie działali pracownicy Ośrodka Pomocy Społecznej w Strzelcach Opolskich, którzy sprawdzali, w których domostwach woda dostała się do pomieszczeń mieszkalnych. - Jako ośrodek pomocy społecznej przede wszystkim skupiamy się na zalanych pomieszczeniach mieszkalnych, piwnicach i pomieszczeniach gospodarczych, w których dana rodzina prowadziła gospodarstwo domowe, prowadziła swoje życie - mówi Czesława Krasa, pełniąca obowiązki kierownika strzeleckiego OPS.
Po pełnym oszacowaniu strat gmina będzie mogła wystąpić o rządową pomoc dla najbardziej poszkodowanych gospodarstw.
- W moim przypadku zalana została kotłownia, ale to nic, najważniejsze, że w domu mieszkalnym mam wszystko ok. Mi się wydaje, że wody było więcej niż w 1997 roku. Ja szedłem spać mocno po 1:00, a strażacy jeszcze długo w nocy walczyli - dodaje mieszkaniec Kadłuba.
- Na ten moment sytuacja wydaje się opanowana, wody wróciły do koryt rzeki i rowów - mówi Tadeusz Goc, burmistrz Strzelec Opolskich. - Tam jest niewielka rzeka Jemielnica, która w normalnych warunkach ma niski poziom wody, ale dodatkowo w Kadłubie płynie potok Grabowiec, który wypływa z lasów. Te dwa cieki wodne spotykają się w jednym miejscu i jeśli są takie opady jak mieliśmy ostatnio, to jest ogromny nadmiar wód, który nie mieści się w korytach. Jeżeli nie będzie dalszych opadów, to szacowanie szkód, pomoc najbardziej potrzebującym to jest ta sprawa, którą chcielibyśmy załatwić na ten moment.
Od rana w Kadłubie działali pracownicy Ośrodka Pomocy Społecznej w Strzelcach Opolskich, którzy sprawdzali, w których domostwach woda dostała się do pomieszczeń mieszkalnych. - Jako ośrodek pomocy społecznej przede wszystkim skupiamy się na zalanych pomieszczeniach mieszkalnych, piwnicach i pomieszczeniach gospodarczych, w których dana rodzina prowadziła gospodarstwo domowe, prowadziła swoje życie - mówi Czesława Krasa, pełniąca obowiązki kierownika strzeleckiego OPS.
Po pełnym oszacowaniu strat gmina będzie mogła wystąpić o rządową pomoc dla najbardziej poszkodowanych gospodarstw.