Opole: miasto ma problem z amatorami grafitti. Monitoring i kary nie wystarczają
Mury przy kościele "na górce" w Opolu, elewacja świeżo wyremontowanych budynków czy obraźliwe hasła na sklepach - amatorzy grafitti nie dają o sobie zapomnieć. W niektórych rejonach miasta co kilka metrów można zauważyć szpecące napisy. I nie ma to nic wspólnego ze sztuką. Tak było ostatnio w przypadku przejścia podziemnego na ulicy Niemodlińskiej. Napis za sprawą interwencji opolskiego radnego Tomasza Kaliszana zniknął, ale problem pozostał.
- Miasto myśli nad jego rozwiązaniem, który jest już widoczny wszędzie. Prezydent Opola skierował do nas takie zapytanie, w jaki sposób planujemy to zrobić - mówi Zbigniew Bomersbach, architekt miejski. - Ja myślę, że mamy na tyle dużo kamer w mieście, że jesteśmy w wielu wypadkach takie osoby wyłapać. Nie chodzi o to, aby kogoś nastraszyć, ale w interesie społecznym jest jednak, żeby te pojedyncze jednostki były ścigane. Nie ukrywam, że głównym naszym celem jest skierowanie tej aktywności w pozytywną stronę. Chcemy zapewnić miejsce na tego typu działania artystyczne i plastyczne.
Mieszkańcy są również oburzeni napisami i rysunkami, jakie pojawią się w ich okolicy. Ich zdaniem powinna być zwiększona liczba patroli służb miejskich i monitoringu.
- Przede wszystkim powinno być to karane i monitorowane. Wandali powinno obarczać się kosztami. Bardzo szkoda tych miejsc, bo pojawią się piękne elewacje, a zaraz są zaznaczane, bo grafficiarze tak akcentują swój teren działania. Pojawią się różne tagi. - Dziadostwo to jest, pomalują i koniec. Trzeba byłoby strażników wszędzie postawić. - Można się bawić, ale kulturalnie.
Jak informuje straż miejska, za takie akty wandalizmu grozi mandat w kwocie do 500 złotych. Choć na tym się nie kończy, bo sprawy często trafiają do sądu.
- Sąd naprawdę daje dość wysokie kary. Może oczywiście nakazać i z reguły tak jest, aby osoby, które malowały ściany doprowadziły je do stanu pierwotnego. Jeśli tego nie potrafią, to muszą wynająć firmę. Dodatkowo nakładana jest jeszcze jedna kara wychowawcza i sięga ona czasami nawet 30 tysięcy złotych - podkreśla Krzysztof Maślak, komendant Straży Miejskiej w Opolu.
Dodatkowo strażnicy miejscy apelują do mieszkańców, żeby jeżeli zobaczą takich wandali, jak najszybciej to zgłaszali.
Mieszkańcy są również oburzeni napisami i rysunkami, jakie pojawią się w ich okolicy. Ich zdaniem powinna być zwiększona liczba patroli służb miejskich i monitoringu.
- Przede wszystkim powinno być to karane i monitorowane. Wandali powinno obarczać się kosztami. Bardzo szkoda tych miejsc, bo pojawią się piękne elewacje, a zaraz są zaznaczane, bo grafficiarze tak akcentują swój teren działania. Pojawią się różne tagi. - Dziadostwo to jest, pomalują i koniec. Trzeba byłoby strażników wszędzie postawić. - Można się bawić, ale kulturalnie.
Jak informuje straż miejska, za takie akty wandalizmu grozi mandat w kwocie do 500 złotych. Choć na tym się nie kończy, bo sprawy często trafiają do sądu.
- Sąd naprawdę daje dość wysokie kary. Może oczywiście nakazać i z reguły tak jest, aby osoby, które malowały ściany doprowadziły je do stanu pierwotnego. Jeśli tego nie potrafią, to muszą wynająć firmę. Dodatkowo nakładana jest jeszcze jedna kara wychowawcza i sięga ona czasami nawet 30 tysięcy złotych - podkreśla Krzysztof Maślak, komendant Straży Miejskiej w Opolu.
Dodatkowo strażnicy miejscy apelują do mieszkańców, żeby jeżeli zobaczą takich wandali, jak najszybciej to zgłaszali.