Takiej akcji na Uniwersytecie Opolskim nie było dawno. Przed północą zakończyły się ćwiczenia antyterrorystów [FILM]
Studenci byli szturchani, obrażani, oblewani zimną wodą, mieli skute ręce i czołgali się na Uniwersytecie Opolskim. W Collegium Civitas około 23:30 zakończyły się ćwiczenia antyterrorystyczne o kryptonimie KOCIOŁ-18.
Zamaskowani napastnicy wtargnęli do budynku około 15:30 i wzięli kilkudziesięciu zakładników, w których wcielili się studenci. Antyterroryści weszli do budynku późnym wieczorem. Było słychać strzały, ale udało się odbić przetrzymywaną grupę.
Justyna, Tomasz, Natalia i Marek mówią o swoich odczuciach z przetrzymywania.
- Na początku było bardzo ciężko, bo doznaliśmy szoku. Kiedy kazali nam czołgać się kilka razy na korytarzu, dla dziewczyn to było w jakimś stopniu męczące. Do tego ciągle musieliśmy robić przysiady - podkreśla Justyna.
- Każdy miał inny wymiar cierpienia. Ja na przykład przez pierwsze dwie godziny leżałem czołem na ziemi, więc w sumie tylko słyszałem, co dzieje się wokół. Niektórym kazali rozebrać się do bielizny, a później założyli nam kaftany - dodaje Tomasz.
- Kiedy rozpoczęły się strzały, serce nie wytrzymywało. Leżeliśmy na ziemi w ciasno zaciśniętych kajdankach – wtedy człowiek nie myśli normalnie - przekonuje Natalia.
- Skuty z rękami na plecach leżałem w kałuży wody, którą na mnie wylali. Poza tym miałem opaskę na oczach. Trudno mi powiedzieć, ile to trwało, ale wydawało mi się, że tak było przez co najmniej 2 godziny - mówi Marek.
Maciej Kochański, rzecznik prasowy Uniwersytetu Opolskiego, ocenia, że ćwiczeniom towarzyszyło wiele emocji. Zaznacza przy tym, że przebieg akcji był spontaniczny.
- Wiedzieliśmy jedynie, kiedy osoby wejdą do budynku i kiedy może nadjechać policja. Od samego początku wszystko działo się jednak spontanicznie. Służby będące w budynku i służby przygotowujące odbicie zakładników nie znały swoich planów ani godzin kolejnych kroków. Oni kontaktowali się jedynie przez osoby negocjujące. Całość to były dobrze przygotowane ćwiczenia, ale ćwiczenia to nie pokaz.
Uczelnia przygotuje raport z technicznego punktu widzenia, natomiast policja podsumuje przygotowanie do takich ataków, wskazując na rzeczy, które powinny zadziałać lepiej.
Justyna, Tomasz, Natalia i Marek mówią o swoich odczuciach z przetrzymywania.
- Na początku było bardzo ciężko, bo doznaliśmy szoku. Kiedy kazali nam czołgać się kilka razy na korytarzu, dla dziewczyn to było w jakimś stopniu męczące. Do tego ciągle musieliśmy robić przysiady - podkreśla Justyna.
- Każdy miał inny wymiar cierpienia. Ja na przykład przez pierwsze dwie godziny leżałem czołem na ziemi, więc w sumie tylko słyszałem, co dzieje się wokół. Niektórym kazali rozebrać się do bielizny, a później założyli nam kaftany - dodaje Tomasz.
- Kiedy rozpoczęły się strzały, serce nie wytrzymywało. Leżeliśmy na ziemi w ciasno zaciśniętych kajdankach – wtedy człowiek nie myśli normalnie - przekonuje Natalia.
- Skuty z rękami na plecach leżałem w kałuży wody, którą na mnie wylali. Poza tym miałem opaskę na oczach. Trudno mi powiedzieć, ile to trwało, ale wydawało mi się, że tak było przez co najmniej 2 godziny - mówi Marek.
Maciej Kochański, rzecznik prasowy Uniwersytetu Opolskiego, ocenia, że ćwiczeniom towarzyszyło wiele emocji. Zaznacza przy tym, że przebieg akcji był spontaniczny.
- Wiedzieliśmy jedynie, kiedy osoby wejdą do budynku i kiedy może nadjechać policja. Od samego początku wszystko działo się jednak spontanicznie. Służby będące w budynku i służby przygotowujące odbicie zakładników nie znały swoich planów ani godzin kolejnych kroków. Oni kontaktowali się jedynie przez osoby negocjujące. Całość to były dobrze przygotowane ćwiczenia, ale ćwiczenia to nie pokaz.
Uczelnia przygotuje raport z technicznego punktu widzenia, natomiast policja podsumuje przygotowanie do takich ataków, wskazując na rzeczy, które powinny zadziałać lepiej.