W ciągu miesiąca przez Prudnik przejeżdżać będzie zawartość tysiąca szamb?
Kontrowersje wokół wieloletniego planu rozwoju oraz modernizacji urządzeń wodnych i kanalizacyjnych w gminie Prudnik. Przedłożyła go należąca do gminy spółka wodociągowa. Przy dziesięciu głosach poparcia i ośmiu wstrzymujących się plan ten przyjęła Rada Miejska Prudnika. Umożliwi on m.in. przygotowanie wniosku taryfowego na usługi tej firmy.
- Ustawa nakazuje nam złożyć do 20 grudnia wniosek taryfowy, do którego załącza się taki właśnie wieloletni plan inwestycyjny – wyjaśnia Paweł Kawecki, prezes Zakładu Wodociągów i Kanalizacji w Prudniku. – Rok 2018 i 2019 są to lata mocno obciążone pewnymi inwestycjami. Natomiast w kolejnych latach do 2023 roku jest to taki plan minimum. Jeżeli nic dziwnego się nie wydarzy to myślę, że po roku 2020 powinniśmy spodziewać się obniżenia opłat za wodę i ścieki.
Niedawno w gminie Prudnik skanalizowano sołectwa Dębowiec i Niemysłowice. Na inwestycje takie czekają m.in. dwie duże wioski Szybowice i Rudziczka. Jednak w planach na najbliższe lata nie ma budowy kanalizacji w miejscowościach, które takiej sieci sanitarnej nie posiadają, a powodem tego jest brak zewnętrznego dofinansowania.
- To uderzy po kieszeniach mieszkańców tych wiosek - uważa Jan Roszkowski, radny miejski Prudnika. – Ci co nie mają będą musieli wybudować szczelne szamba albo oczyszczalnie przydomowe. To są duże koszty podobnie, jak wywóz ścieków z szamb. Szacujemy, że to będzie tysiąc szamb. Proszę sobie wyobrazić, że w miesiącu trzeba zrobić przynajmniej tysiąc kursów na punkt zlewni oczyszczalni w Prudniku. To jest problem.
Nowy plan inwestycyjny dla urządzeń wodnych i kanalizacyjnych w gminie Prudnik zakłada, że w ciągu pięciu lat nakłady z tym związane wyniosą pięć milionów złotych.
Niedawno w gminie Prudnik skanalizowano sołectwa Dębowiec i Niemysłowice. Na inwestycje takie czekają m.in. dwie duże wioski Szybowice i Rudziczka. Jednak w planach na najbliższe lata nie ma budowy kanalizacji w miejscowościach, które takiej sieci sanitarnej nie posiadają, a powodem tego jest brak zewnętrznego dofinansowania.
- To uderzy po kieszeniach mieszkańców tych wiosek - uważa Jan Roszkowski, radny miejski Prudnika. – Ci co nie mają będą musieli wybudować szczelne szamba albo oczyszczalnie przydomowe. To są duże koszty podobnie, jak wywóz ścieków z szamb. Szacujemy, że to będzie tysiąc szamb. Proszę sobie wyobrazić, że w miesiącu trzeba zrobić przynajmniej tysiąc kursów na punkt zlewni oczyszczalni w Prudniku. To jest problem.
Nowy plan inwestycyjny dla urządzeń wodnych i kanalizacyjnych w gminie Prudnik zakłada, że w ciągu pięciu lat nakłady z tym związane wyniosą pięć milionów złotych.