Reżim Aleksandra Łukaszenki aresztował liderów Związku Polaków na Białorusi.
- Polska mniejszość na Białorusi stała się zakładnikiem pogorszenia relacji między Mińskiem i Warszawą – uważa Walery Kalinowski, publicysta rozgłośni Radio Swoboda.
Czy zatem można uznać, że fiaskiem zakończyła się polska polityka obłaskawiania białoruskiego dyktatora?
- Muszę się z tym zgodzić. Próby obłaskawiania pana Łukaszenki skończyły się wydarzeniami, których chcielibyśmy uniknąć. Nasza mniejszość na Białorusi nie dała żadnego pretekstu, żeby ją w ten sposób traktować. Łukaszenka bez żadnych powodów zaatakował Bogu ducha winnych swoich obywateli. Pamiętajmy, że to są obywatele Republiki Białoruskiej. To są wymyślone powody. Chodzi tutaj ogólnie o starcie z państwem polskim, a szerzej z cywilizacją zachodnią. Pan Łukaszenka, kiedy to było mu wygodne, umizgiwał się do Unii Europejskiej. Teraz ma nóż na gardle pod względem ekonomicznym i został mu już jeden przyjaciel, a mianowicie prezydent Putin. Być może wykonuje jego zapotrzebowanie. Z naszego punktu widzenia jest to o tyle niekorzystne, bo członków naszej mniejszości na Białorusi jest dość dużo. Są oni dobrze zorganizowani, a ciągle mają rzucane kłody pod nogi. Polska polityka w ogólności polega na tym, że wypełniamy bardzo szczelnie, rzetelnie zobowiązania międzynarodowe wobec mniejszości narodowych, które są na naszym terenie. To są zobowiązania wynikające np. z konwencji Rady Europy. Ochrona praw mniejszości zawarta jest też w naszej konstytucji, a także w ustawodawstwie szczegółowym np. w prawie oświatowym, no i przede wszystkim w specustawie o mniejszościach narodowych i etnicznych z 2005 roku. Byłem przeciwny jej uchwaleniu. Już wówczas twierdziłem, że taka polityka, aby mniejszości narodowe wyposażać w specjalne prawa, przywileje, nie żądając skutecznie takich samych praw w państwach, gdzie żyje mniejszość polska, to prowadzi donikąd. Efekt jest taki, że my wzorcowo wypełniamy zobowiązania, które sami na siebie nałożyliśmy wobec mniejszości narodowych w Polsce, ale niestety nie mamy narzędzia, którym moglibyśmy wymusić takie samo traktowanie mniejszości polskiej w krajach ościennych. Coraz więcej faktów świadczy, że to było błędne. Jedynie metoda marchewki bez metody kija nie daje efektów. W prawie międzynarodowym jest na ogół przestrzegana zasada wzajemności, czyli tyle my dajemy dla was, ile wy dajecie dla nas. Tutaj niestety tej zasady wzajemności nie ma - powiedział Jerzy Czerwiński, senator PiS.
Opolski parlamentarzysta odniósł się też do sytuacji polskiej mniejszości narodowej na Litwie i Ukrainie oraz skomentował relacje z tymi państwami. Przed kilku laty wygasł polsko-litewski traktat o przyjaznych stosunkach i dobrosąsiedzkiej współpracy. Od ponad 10 lat Litwa nie ma ustawy o mniejszościach narodowych. Zatem nie ma uregulowań dotyczących używania języków mniejszości narodowych w przestrzeni publicznej. Ciągle problemem Polaków w tym kraju jest lituanizacja pisowni ich nazwisk oraz brak właściwych rekompensat za utraconą ziemię. Ostatnio zaogniły się relacje Polski z Ukrainą, gdzie jest też kilka nabrzmiałych problemów. Punktem spornym jest ustawa o języku państwowym Ukrainy. Jej przepisy ograniczyły nauczanie w językach mniejszości narodowych. Nie ma też symetrii w finansowaniu przez oba państwa mniejszości narodowych. Za wschodnią granicą wstrzymano ekshumację i upamiętnienie polskich ofiar zbrodni ukraińskich nacjonalistów. Przeciąga się też budowa Domu Polskiego we Lwowie.
Na koniec programu poruszona została sprawa zbliżających się centralnych obchodów setnej rocznicy III powstania śląskiego. W wywiadzie dla Radia Katowice prezydent Andrzej Duda powiedział m.in. „Na 2 maja przewidujemy duże uroczystości na Górze św. Anny. Właśnie wtedy nastąpił wybuch III powstania śląskiego w 1921 roku. W tym historycznym miejscu, tak jednoznacznie i mocno kojarzącym się z czynem powstańczym, te uroczystości będą miały miejsce. O tym rozmawiałem z włodarzami Śląska i Opolszczyzny. Wszyscy są zdeterminowani do tego, żeby te uroczystości w jak najpiękniejszej i godnej formie przeprowadzić. Wszyscy mają nadzieję, w tym również i ja, na obecność na Górze Św. Anny”.
- Mam nadzieję, że pandemia pozwoli nam gromadzić się i prezydent pojawi się 2 maja na Górze Św. Anny. Mam też nadzieję, że media będą przypominać nie tylko o samym fakcie, ale i też roli i znaczeniu powstań śląskich. Że zamieszkała tutaj ludność zachowała i obroniła swoją polskość, ale i też jaki był wkład Górnego Śląska w odbudowę jednolitego państwa polskiego w okresie międzywojennym. To przedstawione w odpowiedni sposób w mediach stanie się znowu świadomością przeciętnego Polaka. Z naszego punktu widzenia tylko przyklasnąć, że głowa państwa przywiązuje tak wielką wagę do obchodów i tej uroczystości – powiedział Jerzy Czerwiński.
Na Górze Świętej Anny niewyremontowany pozostaje amfiteatr i Pomnik Czynu Powstańczego. W przyszłym roku obchodzona będzie setna rocznica powrotu części Górnego Śląska do Macierzy.