- Można powiedzieć, że to dla nas naukowy debiut. Zabiegaliśmy o utworzenie wydziału od kilkunastu lat, udało się, zasadniczo nastawiamy się na kwestie dydaktyczne, ale nie uchylamy się od tych badawczych - mówił nam dr Adam Drosik, dziekan wydziału i tym samym współgospodarz spotkania. - Debata w panelach będzie pokazywała temat migracji nie tylko z perspektywy nauk o polityce czy ekonomicznych, ale także z zakresu nauk o bezpieczeństwie czy kulturoznawczych. Chcemy pokazać, że jest to pole do wspólnych badań naukowych. Dodajmy, że mamy także wielu studentów i to nie tylko ze Wschodu, ale z całego świata. Taką rekrutację prowadzą uczelnię na całym świecie.
Gościem honorowym konferencji był prof. Jerzy Żyżyński, znakomity ekonomista, członek Rady Polityki Pieniężnej, były opolski parlamentarzysta Prawa i Sprawiedliwości, który mówił o finansowych kontekstach ruchów migracyjnych.
- Migracje nie mają wielkiego wpływu na kondycję pieniądza, choć ma wpływ na gospodarkę, powoduje pewien odpływ pieniądza, ale także napływ pracowników akceptujących nieco niższe wynagrodzenia, przy czym, dodajmy, bardzo solidnych pracowników - mówił prof. Żyżyński. - Istotne jest to, że zapewniają lukę na naszym rynku gospodarczym wywołaną tym, że nasi pracownicy szukają pracy w unii. Co do samej imigracji, uważam, że jest t bardzo pozytywne zjawisko, bo uzupełnia niedobory na rynku pracy. Także od nas wyjeżdżają często najlepsi fachowcy. Przyjeżdżają raczej czasowo, część ucieka przed niebezpieczeństwem wysłania na front, ale to naprawdę solidni pracownicy. Pytanie, w jakim czasie się to gospodarczo wyrówna, może to kwestia jednego stulecia.
Naszym kolejnym gościem była Renata Cygana, zastępca dyrektora Wojewódzkiego Urzędu Pracy.
- Czy dalibyśmy sobie radę bez cudzoziemców? Śmiem zaryzykować tezę, że nie. Widzimy to zresztą na własne oczy, w każdej instytucji, w każdym przedsiębiorstwie, sklepach czy usługach spotykamy Ukraińców, b ich jest najwięcej. Skoro nas obywatele nie chcą pracować w pewnych branżach, bo płaci się tam trochę mniej, to bez Ukraińców byłby wielki problem. To przede wszystkim branże przemysłowe i budowlane oraz usługi: hotelarstwo, gastronomię oraz wszelka działalność wspierająca, czyli sprzątanie obiektów czy ochrona. Jeśli mówimy o cudzoziemcach w naszym regionie, to Ukraińcy stanowią 94 procent - mówiła dyrektor Cygan. - Nowym zjawiskiem jest to, że Ukraińcy coraz częściej rejestrują własną działalność gospodarczą.
Migracje to nie tylko gospodarka, ale także kwestie bezpieczeństwa. Ten temat poruszyliśmy w rozmowie z politologiem dr. Bartoszem Maziarzem.
- Należy tu rozróżnić definicję uchodźcy, czyli migracji ludzi uciekających przed wojną, od definicji migranta zarobkowego podróżującego za pracą - stwierdził Maziarz. - Rozróżnienie jest proste, ale w percepcji społecznej te pojęcia mieszamy. Korzystają z tego politycy zainteresowani podkręcaniem spirali strachu. Czy uciekinierzy z Donbasu to uchodźcy? I tak, i nie. Uciekają przed wojną, ale mogą przecież zatrzymać się w bezpieczniejszej części Ukrainy. Czy istnieje obawa, że mogą się w tym gronie znaleźć osoby, które Rosja zamierza wykorzystać do prowadzenia wojny hybrydowej? Na pewno tak i dlatego to środowisko musi być pod stała kontrolą naszych służb kontrwywiadowczych.
Nie samym chlebem człowiek żyje, dlatego dr Joannę Kulską zapytaliśmy, jak cudzoziemcy zaspokajają swoje kulturowe i duchowe i religijne potrzeby.
- Nie mam pojęcia, gdzie modlą się opolscy Ukraińcy. Z całą pewnością problem miejsc modlitewnych jest problemem uniwersalnym dla wszystkich przybyszów. Nie jestem z Opola, jestem z Częstochowy, gdzie nie ma problemu z dostępem do cerkwi. Nasza cerkiew bardzo dobrze się rozwija - mówiła Kulska. - Ale problem jest bardziej ogólny, bo trzeba stworzyć przestrzeń modlitewną w coraz bardziej sekularyzującej się Europie. A dla emigrantów, którzy odzyskują tożsamość w zderzeniu z obcym światem, kwestie religijne stają się czasem bardzo ważne. Ale Europa, także unijne instytucje, coraz bardziej to rozumie, wychodzi naprzeciw tym postulatem, niektórzy mówią nawet, że żyjemy w postsekularnym świecie.
Na koniec o kondycję naszych opolskich cudzoziemców zapytaliśmy dr Sabinę Kubiciel-Lodzińską, która bada to środowiska z ramienia Politechniki Opolskiej.
- Czego nie wiemy o naszych Ukraińcach? Na pewno nie wiemy tego, ilu ich u nas naprawdę jest. Zbadanie i ustalenie, jak duża to populacja, jest niezwykle trudne, bo migracje cechują się dużą cyrkulacją. W tej chwili bazujemy na liczbie zezwoleń na pracę oraz oświadczeń o woli powierzenia pracy. Do tego dane ZUS-u, które wydają się być najbardziej miarodajne - stwierdziła. - Duże znaczenie ma okres prac sezonowych, wtedy napływ imigrantów jest większy. Jesteśmy w przededniu uzyskania pierwszych wyników badań ogólnowojewódzkich na temat sytuacji społecznoekonomicznej Ukraińców. To jest badanie, którego głównym realizatorem jest WUP, obie opolskie uczelnie są partnerami. Badanie obejmuje Ukraińców, ich pracodawców i agencje pośrednictwa pracy.