Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości opublikowała niedawno kolejną odsłonę raportu „Rynek pracy, edukacja, kompetencje”. Wynika z niego, że aż 87% firm planuje utrzymać wysoką aktywność rekrutacyjną. Tylko 37% przedsiębiorstw jako jeden z powodów planowanych rekrutacji wskazuje potrzebę znalezienia zastępstwa dla odchodzących pracowników. Zdaniem ekspertów biorących udział w programie, nie powinniśmy jednak zbytnio ulegać optymizmowi, ponieważ trudne czasy dla gospodarki jeszcze się nie skończyły.
Zdaniem Grzegorza Kulisia z Business Centre Club, obawy związane z możliwymi redukcjami etatów ze względu na oszczędności nie są nieuzasadnione, jednak nie powinny one przeradzać się w nadmierny lęk.
- Wskazane jest spokojne, analityczne obserwowanie tego, co się dzieje na rynku. Myślę jednak, że nie do końca jeszcze odczuwamy skutki tego, idącego bardzo powoli i o różnej dynamice, ale jednak kryzysu. To, co się dzieje u zagranicznych pracodawców, w szczególności obserwując rynek Stanów Zjednoczonych czy Europy Zachodniej. Mówimy tutaj o nowych technologiach, które na pewno są dość swoistą i taką nietypową wyspą na rynku zatrudnienia, no to tam te zwolnienia idą w dziesiątkach tysięcy - powiedział.
Grzegorz Adamczyk z Solidarności zauważał, że od wybuchu pandemii obserwujemy spore nagromadzenie negatywnych zjawisk w gospodarce.
- Pandemia pokazała nam, jak łatwo jest zablokować gospodarkę poprzez panikę, poprzez zagrożenia, poprzez zerwanie łańcuchów dostaw. Kryzys, który nastąpił zaraz po pandemii, wprowadził nowe zagrożenie i trzeba patrzeć na to z dużą ostrożnością. Już są symptomy, że te wysokie stopy procentowe, że trudności na rynku zbytu pojawiają się w wielu firmach. To może stanowić dzisiaj zagrożenie dla pracowników. Stąd te sygnały z niektórych firm, że będą redukować zatrudnienie i to się rzeczywiście zaczyna powoli dziać i nic tego nie uspokaja. Do tego cały czas mamy trwający konflikt na Ukrainie. Odczuwamy perturbacje związane z bardzo wysoką inflacją i ona nie tylko działa na pracowników, na ich kieszenie, ale działa również na pracodawców, którzy widzą to spowolnienie gospodarcze, które właśnie się zaczyna - wskazał.
Piotr Pancześnik z Kongregacji Przemysłowo-Handlowej zwracał uwagę, że do przytoczonych zagrożeń należy dodać jeszcze fakt, że pracowników w Polsce na ogół cechuje mniejsza elastyczność niż w bardziej rozwiniętych krajach zachodu.
- Polacy, w porównaniu na przykład z Amerykanami, są bardziej przywiązani do tej stabilizacji na rynku pracy. Amerykanów przerzuca się z miasta do miasta, z profesji do profesji w sposób automatyczny. Tutaj działa rzeczywiście rynek, gdzie pojawia się popyt na jakieś umiejętności, jeżeli ktoś jest w stanie je zaoferować, to on natychmiast na tym rynku się odnajduje, nie ma pustki. Nasza mentalność europejska, w porównaniu do amerykańskiej, cechuje się tym, że jesteśmy mniej mobilni, mamy mniejszą chęć do zmian czy poszukiwania szans - zauważał.
Naszych ekspertów zapytaliśmy też, czy biznes wytrzyma coraz większą presję na wzrost wynagrodzeń, a także czy widać, że po trudnych doświadczeniach zapoczątkowanych pandemią, potrafimy z większą odpowiedzialnością planować inwestycje jak i rozwój zawodowy.