Ekspert: zależy nam, by więcej pacjentów było zgłaszanych jako biorcy do transplantacji serca
Zdaniem eksperta prof. Michała Zakliczyńskiego, w Polsce zwiększa się liczba osób zdecydowanych na donację swego organu, także do przeszczepienia serca. Natomiast kardiochirurdzy oczekują teraz, że zwiększy się również liczba pacjentów zgłaszanych jako biorcy do transplantacji serca.
Kierownik Kliniki Transplantacji Serca i Mechanicznego Wspomagania Krążenia Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu prof. dr hab. Michał Zakliczyński w rozmowie z PAP podkreślił, że 45 zabiegów przeszczepienia serca wykonanych w 2023 roku to najlepszy wynik pod względem ilości od początku istnienia tego ośrodka. Działa on od lutego 2021 roku i przeszczepiono w nim w sumie 133 serca.
26 stycznia przypada Ogólnopolski Dzień Transplantacji, obchodzony od 2005 roku w rocznicę pierwszego udanego przeszczepu nerki w Polsce, który został przeprowadzony w I Klinice Chirurgicznej Akademii Medycznej w Warszawie w 1966 roku.
„Nigdy nie będzie tak, że my powiemy: dość i nie musimy podtrzymywać już zainteresowania tym zagadnieniem. I choć zauważalna jest poprawa, jeżeli chodzi o kwestie dawstwa, to chcę delikatnie wspomnieć, że również jeżeli chodzi o liczbę pacjentów zgłaszanych do nas jako potencjalnych kandydatów do transplantacji serca czy też mechanicznego wspomagania krążenia, to bardzo by nam zależało, żeby się i te liczby jednak zwiększyły” - powiedział prof. Zakliczyński.
Dodał, że dane dotyczące liczby zgonów z powodu niewydolności serca wskazują, że „wydawać by się mogło, że nie ma żadnego problemu ze skompletowaniem listy biorców”. „Niemniej my cały czas odczuwamy, że tych pacjentów zgłaszanych mogłoby być więcej. Dlatego apeluję o to i proszę, by było to przedstawiane w przestrzeni społecznej” - dodał lekarz.
Podkreślił, że wiele osób - a w tym gronie także lekarze tzw. pierwszego kontaktu - nie zdają sobie sprawy, że im bardziej jest zaawansowana niewydolność serca, tym większe prawdopodobieństwo, że pacjent osiągnie kryteria, które będą kazały go zdyskwalifikować do transplantacji.
„Tak naprawdę przekłada się to również na ryzyko okołooperacyjne, w związku z tym czasami nie warto zbyt długo zwlekać. Oczywiście nie jest tak, że my proponujemy tego typu leczenie pacjentom, którzy tego nie wymagają. Aczkolwiek, jeżeli nie dojdziemy do tej ostatniej prostej - tak mówiąc kolokwialnie - kiedy wiadomo, że pacjent jest już jedną nogą nad krawędzią życia i śmierci, to niestety i powikłań może być więcej i wyniki mogą być gorsze” - powiedział prof. Zakliczyński.
Wyjaśnił, że transplantolodzy dysponują możliwością wcześniejszej kwalifikacji pacjenta na etapie, gdy to jest jeszcze dla niego bezpieczne i taki pacjent może pozostawać w obserwacji ośrodka transplantacyjnego.
„Jeżeli pierwsze oceny pokażą, że to nie jest jeszcze ta właściwa chwila (na przeszczepienie-PAP), to warto, żeby taki pacjent był w kontakcie, pozostawał pod obserwacją ośrodka, od czasu do czasu się pojawiał. On może też w dalszym ciągu pozostawać pod opieką macierzystego ośrodka, ale jeżeli my takiego pacjenta znamy, wiemy czego możemy się spodziewać, to więcej możemy mu zaproponować” - powiedział kardiochirurg.
Podkreślił, że mowa jest nie tylko o transplantacji serca, ale też o mechanicznym wspomaganiu krążenia, ponieważ obie te metody leczenia się wspierają i czasami zdarza się, że jedno z tych rozwiązań jest lepsze lub umożliwia wykonanie tego drugiego.
"Jeżeli ci pacjenci będą zgłaszani odpowiednio wcześnie, to my im więcej możemy zaproponować. Możemy z większej grupy rozwiązań korzystać” - podsumował prof. Zakliczyński.
26 stycznia przypada Ogólnopolski Dzień Transplantacji, obchodzony od 2005 roku w rocznicę pierwszego udanego przeszczepu nerki w Polsce, który został przeprowadzony w I Klinice Chirurgicznej Akademii Medycznej w Warszawie w 1966 roku.
„Nigdy nie będzie tak, że my powiemy: dość i nie musimy podtrzymywać już zainteresowania tym zagadnieniem. I choć zauważalna jest poprawa, jeżeli chodzi o kwestie dawstwa, to chcę delikatnie wspomnieć, że również jeżeli chodzi o liczbę pacjentów zgłaszanych do nas jako potencjalnych kandydatów do transplantacji serca czy też mechanicznego wspomagania krążenia, to bardzo by nam zależało, żeby się i te liczby jednak zwiększyły” - powiedział prof. Zakliczyński.
Dodał, że dane dotyczące liczby zgonów z powodu niewydolności serca wskazują, że „wydawać by się mogło, że nie ma żadnego problemu ze skompletowaniem listy biorców”. „Niemniej my cały czas odczuwamy, że tych pacjentów zgłaszanych mogłoby być więcej. Dlatego apeluję o to i proszę, by było to przedstawiane w przestrzeni społecznej” - dodał lekarz.
Podkreślił, że wiele osób - a w tym gronie także lekarze tzw. pierwszego kontaktu - nie zdają sobie sprawy, że im bardziej jest zaawansowana niewydolność serca, tym większe prawdopodobieństwo, że pacjent osiągnie kryteria, które będą kazały go zdyskwalifikować do transplantacji.
„Tak naprawdę przekłada się to również na ryzyko okołooperacyjne, w związku z tym czasami nie warto zbyt długo zwlekać. Oczywiście nie jest tak, że my proponujemy tego typu leczenie pacjentom, którzy tego nie wymagają. Aczkolwiek, jeżeli nie dojdziemy do tej ostatniej prostej - tak mówiąc kolokwialnie - kiedy wiadomo, że pacjent jest już jedną nogą nad krawędzią życia i śmierci, to niestety i powikłań może być więcej i wyniki mogą być gorsze” - powiedział prof. Zakliczyński.
Wyjaśnił, że transplantolodzy dysponują możliwością wcześniejszej kwalifikacji pacjenta na etapie, gdy to jest jeszcze dla niego bezpieczne i taki pacjent może pozostawać w obserwacji ośrodka transplantacyjnego.
„Jeżeli pierwsze oceny pokażą, że to nie jest jeszcze ta właściwa chwila (na przeszczepienie-PAP), to warto, żeby taki pacjent był w kontakcie, pozostawał pod obserwacją ośrodka, od czasu do czasu się pojawiał. On może też w dalszym ciągu pozostawać pod opieką macierzystego ośrodka, ale jeżeli my takiego pacjenta znamy, wiemy czego możemy się spodziewać, to więcej możemy mu zaproponować” - powiedział kardiochirurg.
Podkreślił, że mowa jest nie tylko o transplantacji serca, ale też o mechanicznym wspomaganiu krążenia, ponieważ obie te metody leczenia się wspierają i czasami zdarza się, że jedno z tych rozwiązań jest lepsze lub umożliwia wykonanie tego drugiego.
"Jeżeli ci pacjenci będą zgłaszani odpowiednio wcześnie, to my im więcej możemy zaproponować. Możemy z większej grupy rozwiązań korzystać” - podsumował prof. Zakliczyński.