- Chciałbym spotykać się w lepszych okolicznościach, ale to nie od nas zależy - mówi dr Krzysztof Potaczek, zastępca przewodniczącego Sekcji Krajowej NSZZ Solidarność Funkcjonariuszy i Pracowników Policji odnosząc się do rozpoczętego właśnie protestu.
Tymczasowa Rada Krajowej Sekcji Funkcjonariuszy i Pracowników Policji NSZZ "Solidarność" ogłosiła akcję protestacyjną, domagając się podwyżki uposażeń w policji o 20 proc. Domaga się również waloryzacji przewidzianej w 2023 roku nie od marca, a od stycznia. Oczekuje także wypłaty jednorazowego dodatku inflacyjnego w kwocie 5000 tys. zł netto do końca listopada. Przedstawiła także cały szereg innych postulatów, w tym przywrócenia prawa przejścia na emeryturę po 15 latach służby.
Potaczek podkreśla, że jedynie kwoty podwyżek jakich domaga się związek, są w stanie zrekompensować policjantom i pracownikom policji straty z powodu wysokiej inflacji.
Na razie w ramach protestu, funkcjonariusze chcąc zmusić szefa MSWiA do rozmów, prowadzą akcję "41", w ramach której pouczają kierowców łamiących przepisy.
Krzysztof Potaczek przyznaje, że to raczej mało dotkliwa dla społeczeństwa forma protestu, ale nie wyklucza jego zaostrzenia, jeśli rozmowy nie zostaną podjęte.
Związkowiec mówi, że reprezentowany przez niego związek czuje się ignorowany przez resort, który rozmawia ze "starym związkiem" (NSZZ Policjantów), który działa od 30 lat, a nie chce podjąć rozmów z NSZZ "Solidarność".
17 listopada w centrum Warszawy ma się odbyć duża manifestacja związkowa "Solidarności" domagającej się podwyżki o 20 proc dla całej budżetówki.
- Jeżeli minister nie chwyci za słuchawkę i nie zadzwoni, to zobaczy nas pod swoim budynkiem - zapowiada Krzysztof Potaczek.