- Subwencja jest dla dzieci narodowości innej niż polska. Nie są to zajęcia dodatkowe w całej Polsce, tylko jest to subwencja dedykowana nauce np. j. niemieckiego dla mniejszości niemieckiej - powiedział poseł Solidarnej Polski Janusz Kowalski.
Przyznał, że zmniejszenie liczby godzin tylko języka niemieckiego a innych języków mniejszości już nie wynika z polityki ostatnich 30 lat Niemiec.
Wczoraj (10.02) ministerstwo edukacji wydało rozporządzenie o zmniejszeniu wagi (w wymiarze finansowym) tego przedmiotu. Jak powiedział Rafał Bartek wpłynie to negatywnie na budżet gmin i budżet szkół.
Poseł Kowalski stwierdził, że szkoły w innych częściach kraju takiego dodatkowego finansowania nie mają.
- Na jedno dziecko jest około 6 tys. zł subwencji. Jeśli jest to dziecko z mniejszości narodowej czy etnicznej to jest to około 13 tysięcy. Niektórym samorządom troszkę się pomyliło i uznały, że będą zbierać deklaracje od dzieci polskich, a nie narodowości niemieckich, żeby do budżetu wpłynęło więcej. To nieetyczne, to dyskryminacja polskich szkół i polskich samorządów, które są uczciwe. Każdy dyrektor, który wprowadza do systemu informacji oświatowej informacje nieprawdziwe podlega odpowiedzialności karnej.
Nie ma prawa dyrektor szkoły wiedząc, że dziecko jest narodowości polskiej przyjąć deklaracji, że dzieci są narodowości niemieckiej - podkreślał poseł Janusz Kowalski.
- Niemieccy politycy mają teraz prosić Rzeczpospolitą o to, żeby siąść do stołu i natychmiast przedstawić rozwiązanie tego problemu, czyli przestrzegać art. 25 polsko-niemieckiego traktatu - stwierdził gość Radia Opole. - Nie ma zgody na to, żeby dyskryminować mniejszość polską w Niemczech.