Redaktor Michał Rachoń w pierwszej części programu zapytał Roberta Bąkiewicza, prezesa stowarzyszenia „Marsz Niepodległości” o podsumowanie tegorocznego wydarzenia.
- To ogromny sukces środowisk patriotycznych i niepodległościowych. To też nawet pewien manifest patriotycznej części polskiego społeczeństwa, która w sytuacji zagrożenia zewnętrznego, że niepodległość nie jest na sprzedaż - mówił Robert Bąkiewicz, prezes stowarzyszenia „Marsz Niepodległości”.
- Niewątpliwie to klęska piątej kolumny, wszystkich tych, którzy życzyli polskim patriotom, a może i Polsce, źle. Pan Trzaskowski zażarcie walczył przez ostatni miesiąc z marszem, próbował nie doprowadzić do jego realizacji, eskalował napięcie, które byłoby korzystne dla środowisk zagranicznych i różnych sił, które chcą destabilizacji państwa polskiego. Trzaskowski przegrał tę batalię – mówił Bąkiewicz.
Kolejnym gościem programu był prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski, politolog i nauczyciel akademicki. Redaktor Piotr Cywiński pytał czy prawdopodobny jest wybuch wojny? A taką opinię wygłosił szef sztabu brytyjskich sił zbrojnych Nick Carter.
- Niewątpliwie jest coraz bardziej prawdopodobny. Pamiętajmy, że toczy się wojna rosyjsko-ukraińska. Mamy sytuację, że wzdłuż wschodniej flanki NATO trwa hybrydowa agresja przy użyciu migrantów jako narzędziu presji, ale mamy też do czynienia z koncentracją wojsk rosyjskich wokół Ukrainy. Fakt spychania migrantów wzdłuż kordonu polskiego ku granicom Ukrainy z kolei oznacza związanie części służb mundurowych ukraińskich do zabezpieczenia tej granicy - mówił profesor.
- Dodatkowo są zmiany wewnętrzne na Białorusi, czyli ta konsolidacja rosyjskiej kontroli nad tym krajem powoduje, że Ukraina także musi brać pod uwagę kierunek północny, mimo geograficznej bariery, czyli bagien Prypeci. Zależy jak tę wojnę zdefiniujemy, czy wojna między NATO a Rosją i Białorusią, czy wojna między Rosją z Ukrainą w nowym wydaniu – mówił gość programu „Spięcie”.
- Wybór był prosty, albo dopuszczamy do dwucyfrowego bezrobocia, takiego parę milionów ludzi straciłoby pracę, albo trzeba było zacisnąć zęby, wytrzymaliśmy to i wchodzimy w fazę ożywienia - powiedziała o programach interwencyjnych ratujących miejsca pracy finansowanych przez NBP prof. Grażyna Ancyparowicz, członkini Rady Polityki Pieniężnej.
- Impulsem inflacyjnym było niedostosowanie podaży do popytu. Uważam, że przeprowadzanie w tym momencie reform bardzo głębokich i radykalnych podatkowych, które przesuną popyt w kierunku towarów codziennego użytku będzie dodatkowym impulsem inflacyjnym. Co można zrobić. Podnosić stopy procentowe, żeby hamować to, ale to jest bardzo bolesne, powiedziała prof. Ancyparowicz.
- Prognozy, które mamy wskazują na to, że jeśli wynagrodzenie będą rosły szybciej, niż dynamika wydajności pracy, presja inflacyjne będzie rosła szybciej. Stąd posunięcia RPP zmierzające w kierunku ograniczenia popytu na kredyt. Gorsze są zewnętrzne czynniki inflacyjne, bo tam są wzrosty kilkudziesięcioprocentowe żywności rok do roku. Tego polityką pieniężną nie da się skorygować.