Wydział przygotował "Informację w sprawie stanu opolskiej oświaty w czasie pandemii", na jutrzejszą (28.10) sesję rady miasta. - Nagle społecznie odkryliśmy, że jeden komputer w domu to za mało, bo rodzice muszą pracować, rodzeństwo też ma naukę zdalną, szkoły udostępniały swój sprzęt i tak było do końca roku szkolnego 2019/2020. Trzeci okres od września 2020 już byliśmy lepiej zorganizowani, ujednoliciliśmy przekaz, kadra była wyposażona w sprzęt i umiejętności - wyjaśnił naczelnik Iszczuk.
Nauka zdalna wywołała wiele problemów natury psychicznej wśród uczniów i w ich rodzinach.
- Zostały wzmocnione służby psychologiczne i pedagogiczne, jeśli chodzi o ilość godzin i etatów - zaznaczył gość Radia Opole.
Pandemia ujawniła także tzw "IT gap" czyli przepaść między uczniami z rodzin dobrze sytuowanych, a tymi, którzy nie mieli warunków do uczenia się w domu za pomocą różnego rodzaju komunikatorów.
- To coś, co obserwujemy także w normalnym funkcjonowaniu szkoły. Uczeń nowocześnie wyposażony, który ma dostęp nowych technologii, literatury jeśli z tego skorzysta jest lepiej przygotowany, niż uczeń, który tego dostępu nie ma i go nie szuka. Jeden uczeń miał komfort pracy i pokój jak studio gdzie spokojnie mógł się uczyć, inny musiał dzielić pokój z trójką rodzeństwa, bo takie są warunki lokalowe - wyjaśnił Aleksander Iszczuk.
W internetowej części rozmowy poruszyliśmy zagadnienie problemów, jakim musieli sprostać nauczyciele.
Pandemia i nauka zdalna pokazała, że wielu nauczycieli nie miała kompetencji IT, ale szybko i z dużym zaangażowaniem je nadrabiała.
- Szkolenia trwają cały czas. Narzędzia wykorzystywane w czasie zamknięcia szkół będą przez nas nadal używane - zapowiedział Aleksander Iszczuk. - Są sytuacje, w których należałoby skorzystać, na przykład chory, długo nieobecny uczeń, spotkanie rady pedagogicznej kiedy treści są łatwe do przekazania i nie wymagają dyskusji - wyliczał naczelnik Iszczuk.