Manifestanci mają się spotkać na Placu Wolności, przemaszerować przez rynek i zjawić się pod Urzędem Wojewódzkim, bo to w rękach wojewody jest teraz los wniosku w sprawie zmiany granic Opola, które złożyły władze miasta. Libawski przekonuje, że manifestacja ma pokazać wojewodzie skalę oporu przeciw temu projektowi.
- Co zrobimy następnym razem? Nie wiem, na pewno jednak będziemy działać zgodnie z prawem - zapowiada. - Ciągniki w mieście? Czemu nie, skoro Opole chce być najbardziej wiejskim miastem w Polsce.
Pietrucha apelował o rozwagę i umiar.
- Państwo niebezpiecznie zarządzacie ludzkimi emocjami, nie macie żadnej gwarancji, że nad nimi zapanujecie - stwierdził. - To jak dolewanie benzyny do ogniska. Nie można używać takiego języka, działamy w ramach obowiązującego ładu prawnego, nie wolno tak reagować na normalne i dopuszczalne prawem działania Opola. Co powiecie tym ludziom, gdy pewnego dnia obudzą się w większym Opolu? - pytał retorycznie.