Gość Radia Opole przypomniał, że dzień po wybuchu wojny, biskup Andrzej Czaja zaapelował do księży proboszczów, żeby przed wszystkimi kościołami diecezji zorganizować zbiórkę pieniędzy. W jedną niedzielę zebrano w ten sposób 2.5 mln zł.
- Potem poszedł kolejny apel biskupa o przyjmowanie gości do swoich mieszkań, domów. 1300 osób znalazło schronienie, miejsca, które były dla nich tymczasowym domem - przypominał gość Radia Opole.
Jak przyznanie ks. Drechsler, w połowie roku, w okolicach wakacji chęć pomocy uchodźcom osłabła.
- Zastanawialiśmy się jak pomoc, także tym najmłodszym. W sukurs przyszła nam mała Łucja, krewna pracownicy. Powiedziała nam ona, że Łucja widziała obrazki z wojny i nagle podeszła do swoich regałów z zabawkami, wzięła maskotki i powiedziała "dla dzidzi". Miała ona niecały roczek. Potem wystosowaliśmy apel do dzieci, rówieśników Łucji i nas "zasypali" (zabawkami. red) opowiada.
Pomoc uchodźcom nadal jest udzielana. Wygląda już jednak inaczej.
- Musimy "segregować" komu pomagamy - mówi ks. Arnold Drechsler wyjaśniając, że potrzeby są teraz bardzo różne. - Postawiliśmy kryteria: choroby onkologiczne, osoby niepełnosprawne, matki z dziećmi do 7 lat. Jeśli spełniają warunki, otrzymują pomoc finansową, odeszliśmy od paczek.