Jacek Łączyński: rozstanie z trenerem Taylorem to dobra decyzja
"Często krytykowałem trenera i to, co się dzieje wokół kadry. Uważam, że reprezentacja nie ma wyrobionego stylu, mimo że tak długo prowadziła ją jedna osoba. Miałem również zastrzeżenia, że jest to mało doświadczony trener, a do tego nie pracuje na co dzień w klubie. Była przygoda w lidze niemieckiej, ale na siedem lat pracował praktycznie rok czy półtora sezonu. To nie jest najlepsze, jeśli trener co tydzień nie musi podejmować ważnych decyzji, nie prowadzi kilkudziesięciu spotkań w sezonie, tylko przyjeżdża na kadrę i uczy się prowadzenia drużyny. Trzeba mieć stale do czynienia z meczową koszykówką, a nie dwa razy w roku czy podczas wakacyjnego zgrupowania" - skomentował.
Przypomniał też sytuacje, w których zawodnicy rezygnowali z gry w zespole narodowym.
"Kulig rezygnował z gry w kadrze i potem wracał, Łączyński, z Lampem były różne sytuacje, z Gortatem, ostatnio z Waczyńskim. Do końca nie wiemy oczywiście, kto był winowajcą, bo nie siedzimy w środku. Ja nie wypytuję o to nawet Kamila (syna - PAP), bo to są sprawy drużyny" - dodał.
49-letni Amerykanin prowadził kadrę od 2014 roku, łącznie w 111 spotkaniach. Jego bilans w tym okresie to 60 zwycięstw i 51 porażek.
Za jego kadencji biało-czerwoni trzykrotnie awansowali do mistrzostw Europy. W 2015 we Francji doszli do 1/8 finału, dwa lata później w Helsinkach nie udało się im wyjść z grupy. Zapewnili sobie także awans do ME w 2022 roku - w kwalifikacjach m.in wygrali na wyjeździe z Hiszpanią, pokonując tę drużynę po raz pierwszy od 1972 roku. Polacy zakwalifikowali się także, po 52 latach od debiutu, na mistrzostwa świata w Chinach w 2019 roku, gdzie awansowali do ćwierćfinału, zajmując ostatecznie ósme miejsce. Okazali się lepsi m.in. od zespołu gospodarzy i reprezentacji Rosji.
"Sukcesy? Podkreślałem wielokrotnie i biłem brawo, gdy rzeczywiście były. Pisałem w internecie +brawo reprezentacja!, brawo Taylor!+. Jednak dla człowieka, który trochę się zna na koszykówce, podkreślanie tego, że drużyna awansowała do mistrzostw Europy to lekka przesada. Finałowe turnieje się powiększają, niedługo to już wszyscy będą w nich grać. Wystarczy w eliminacjach wygrać ze słabymi drużynami. Natomiast w ME dwukrotnie sukcesu nie było. Chlubimy się, że wreszcie pokonaliśmy Hiszpanię, ale ona grała drugim składem" - tłumaczył.
Podkreślił, że nie popierał tego, co się działo w kadrze i jaka była w niej hierarchia.
"Trener miał wszystko zawczasu ustawione, był ranking, który decydował o tym, kto gra - bez względu na to, jak się trenowało i w jakiej się było dyspozycji. Dlatego myślę, że to dobra decyzja związku. Powstaje teraz pytanie, kto następny?" - zaznaczył.
Reprezentację Polski już w listopadzie czekają pierwsze mecze w eliminacjach mistrzostw świata z Izraelem (25.11) na wyjeździe i z Niemcami (28.11) u siebie. W grupie D jest także Estonia.
Zatrudnienie nowego selekcjonera - według Łączyńskiego - powinno nastąpić jak najszybciej.
"Mam czterech kandydatów i piątego ze znakiem zapytania. Są to: Igor Milicic i Żan Tabak, którzy odnosili sukcesy z polskimi klubami, znają nasze realia i krajowych graczy. Z polskich szkoleniowców można wymienić Wojciecha Kamińskiego i Jacka Winnickiego. Mogliby dostać szansę. Piąty to ktoś z zewnątrz, ale dobry fachowiec, chociaż tutaj nie jest przykładem zatrudnienie przed kilku laty Dirka Bauermanna, który z najlepszą reprezentacją, z Gortatem, Lampem, Ignerskim, młodszym o kilka lat Koszarkiem, nic nie osiągnął. Musiałoby to zatem być +duże nazwisko+. Chodzi o to, żeby przyszedł ktoś i coś po sobie zostawił, przygotował asystentów. Nie robimy tego, jak to jest w innych reprezentacjach. Jeśli będzie to doświadczony szkoleniowiec, to nie musi prowadzić drużyny klubowej. On już wszystko wie" - zakończył Łączyński.(PAP)
cegl/ pp/