Lewica chce, by inspektorzy pracy mieli jednoznaczne prawo do wchodzenia do firm bez uprzedzenia
Na czwartkowym briefingu w Sejmie Adrian Zandberg (Lewica) podkreślał, że dla jego formacji prawa pracownicze są bardzo ważne. Wskazywał, że Lewica zaproponowała już rozwiązanie, które pomaga walczyć z tzw. śmieciówkami, a które pozwala instruktorom pracy "zamienić nielegalną śmieciówkę na normalną umowę".
Zaznaczył, że aby inspektorzy byli skuteczni, także w kwestii ochrony osób zatrudnionych, powinni móc wchodzić do firm bez uprzedzenia, jeśli podejrzewają, że są tam łamane przepisy. Jako przykład podał place budowy, gdzie - jak zauważył - bezpieczeństwo pracowników bywa zagrożone ze względu na niewłaściwe warunki pracy.
Zandberg apelował, by nie "robić z tego zabawy w kotka i myszkę" i rozwiązać problem z jednoznacznością przepisów w Polsce. Mówił, że choć Polskę obowiązuje konwencja, której zapisy mówią, że inspektor o każdej porze może wejść i przeprowadzić kontrolę, to z z drugiej strony działa także Prawo przedsiębiorców, z którego - jak mówił - "niektórzy przedsiębiorcy wyciągają fałszywy wniosek, że muszą być uprzedzani, że zostanie u nich przeprowadzona inspekcja PIP".
Podkreślał, że prawo powinno być jednoznaczne, a inspektor powinien móc pokazać legitymację i wejść do firmy, gdy tylko widzi taką konieczność. Apelował, by skończyć z sytuacją, że sądy są przeciążane sprawami wynikającymi z "chaosu prawnego" i sprzeczności przepisów.
"Kiedy jest zagrożone ludzkie zdrowie, gdy zmusza się do pracy na czarno - PIP ma wkroczyć bez ostrzeżenia. Inaczej to żart, nie skuteczna kontrola. Inspektor pracy ma czuć, że stoi za nim autorytet państwa. Składamy więc projekt ustawy, która mówi jasno - PIP może przeprowadzać kontrolę bez uprzedzenia" - mówił. Podkreślał, że już czas, by Sejm to "jasno i jednoznacznie rozstrzygnął". (PAP)
autorka: Wiktoria Nicałek
wni/ godl/