"Nasz Dziennik": Wirus groźny dla słuchu
"Z dotychczasowych doniesień wynika, że wirus ten może powodować trwałe zmiany w dolnych drogach oddechowych. (...) W przeciwieństwie do zaburzeń węchu czy smaku zaburzenia słuchu mogą występować tylko u pacjentów, którzy ciężej chorują na COVID-19" - wyjaśnił dyr. Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu, Światowego Centrum Słuchu w Kajetanach.
Prof. Skarżyński zwrócił uwagę, że "są już pierwsze doniesienia naukowe, z których wynika, że obecność koronawirusa stwierdza się także w uchu środkowym oraz wyrostkach sutkowatych (cześć kości skroniowej, która znajduje się za małżowiną)". "Sądzę, że taka lokalizacja nie jest przypadkowa. Istnieje możliwość, że wirus poprzez trąbkę słuchową Eustachiusza może przemieścić się do ucha środkowego" - wyjaśnił.
"Zagrożeni zaburzeniami słuchu spowodowanymi przez koronawirusa wydają się przede wszystkim mali pacjenci. U dzieci trąbka słuchowa jest ułożona bardziej poziomo, jest częściej otwarta niż u dorosłych, dlatego koronawirus może łatwiej przeniknąć z nosogardła do ucha środkowego" - ocenił.
Zaznaczył, że "zmiany obrzękowe w nosogardle spowodowane wirusem maja wpływ na funkcjonowanie trąbek słuchowych i pogorszenie słuchu".
Prof. Skarżyński podkreślił, że "w środowisku otolaryngologów trwa dyskusja na temat skutków ubocznych występujących u pacjentów poddawanych różnym schematom leczenia (koronawirusa - PAP)".
"Jednym z leków stosowanych w COVID-19 jest antymalaryczny lek starszej generacji, który powoduje trwałe uszkodzenie słuchu. Najprawdopodobniej stosowanie tych leków u pacjentów z SARS-CoV-2 również będzie skutkować pogorszeniem słuchu w stopniu lekkim lub średnim" - ocenił w wywiadzie dla "Naszego Dziennika".(PAP)
gj/ krap/