W Brzegu nie spada liczba porodów. To m.in. efekt zamknięcia porodówki w Namysłowie
Brzeski szpital korzysta na zamknięciu namysłowskiej porodówki. Większa liczba pacjentek z sąsiedniego powiatu co prawda nie spowodowała lawinowego wzrostu liczby hospitalizacji, ale pozwoliła zatrzymać jej spadek.
W poprzednich latach w Namysłowie na świat przychodziło maksymalnie 500 dzieci rocznie. Jak mówi kierownik oddziału ginekologiczno-położniczego w Brzeskim Centrum Medycznym Marcin Binkowski, w statystykach widać pewne efekty zamknięcia porodówki w sąsiednim powiecie.
- Zdecydowanie, jest tendencja, że tych pacjentek, mieszkanek powiatu namysłowskiego, mamy trochę więcej niż było wcześniej. One jakby rekompensują u nas globalny spadek liczby porodów. W zeszłym roku liczba porodów wyniosła około 365, poprzedni rok podobnie, trzy lata temu 380. W tej chwili mamy wyraźnie grubo ponad 300-kilkadziesiąt. Także my spadku nie zanotowaliśmy - wyjaśnia.
Placówka nie zamierza liczyć jedynie na efekty zamykania oddziałów w sąsiednich powiatach i od dłuższego czasu wprowadza dodatkowe udogodnienia, takie jak porody rodzinne, czy szeroką gamę znieczuleń. Te ostatnie, jak się okazuje, niekoniecznie są dziś standardem w innych szpitalach. Podobnie jak za zamykaniem oddziałów, często stoi za tym zbyt mała liczba lekarzy.
- Znieczulenie porodu w dobie współczesnego położnictwa i trendów w krajach zachodnich, oczywiście, powinno być standardem, natomiast w naszym kraju nie zawsze tak się dzieje z uwagi na problemy z dostępnością anestezjologów. W tej chwili dopracowujemy tę dostępność i pacjentki mogą korzystać, rodzą w znieczuleniu. Tych porodów już trochę odbyliśmy - dodaje Marcin Binkowski.
Dodajmy, że oprócz Namysłowa, w ostatnich miesiącach porodówkę zamknięto także w Kluczborku. Niedawno przestał też funkcjonować oddział w dolnośląskim Strzelinie, który dotychczas wybierała część kobiet z zachodniej części Opolszczyzny.
- Zdecydowanie, jest tendencja, że tych pacjentek, mieszkanek powiatu namysłowskiego, mamy trochę więcej niż było wcześniej. One jakby rekompensują u nas globalny spadek liczby porodów. W zeszłym roku liczba porodów wyniosła około 365, poprzedni rok podobnie, trzy lata temu 380. W tej chwili mamy wyraźnie grubo ponad 300-kilkadziesiąt. Także my spadku nie zanotowaliśmy - wyjaśnia.
Placówka nie zamierza liczyć jedynie na efekty zamykania oddziałów w sąsiednich powiatach i od dłuższego czasu wprowadza dodatkowe udogodnienia, takie jak porody rodzinne, czy szeroką gamę znieczuleń. Te ostatnie, jak się okazuje, niekoniecznie są dziś standardem w innych szpitalach. Podobnie jak za zamykaniem oddziałów, często stoi za tym zbyt mała liczba lekarzy.
- Znieczulenie porodu w dobie współczesnego położnictwa i trendów w krajach zachodnich, oczywiście, powinno być standardem, natomiast w naszym kraju nie zawsze tak się dzieje z uwagi na problemy z dostępnością anestezjologów. W tej chwili dopracowujemy tę dostępność i pacjentki mogą korzystać, rodzą w znieczuleniu. Tych porodów już trochę odbyliśmy - dodaje Marcin Binkowski.
Dodajmy, że oprócz Namysłowa, w ostatnich miesiącach porodówkę zamknięto także w Kluczborku. Niedawno przestał też funkcjonować oddział w dolnośląskim Strzelinie, który dotychczas wybierała część kobiet z zachodniej części Opolszczyzny.