Jest wyrok ws. śmiertelnego pobicia w Nysie. Rodzina zrozpaczona [ZDJĘCIA, FILM]
- To jest hańba, a nie wyrok – tak rozstrzygnięcie sądu ws. skatowanego na śmierć Macieja z Nysy skomentowała jego babcia.
Sąd Okręgowy w Opolu wydał dzisiaj wyroki: 7 lat łącznej kary dla Patryka M, pół roku dla Vladyslava P. i 4 lata dla Piotra G. Czwarty ze sprawców Patryk D. nie doczekał kary, gdyż rok temu popełnił samobójstwo, po tym jak okazało się, że na podstawie monitoringu można wskazać sprawcę, który zadał śmiertelne ciosy.
Chodzi o zdarzenia sprzed czterech lat w Nysie. Na parkingu jednego z marketów doszło wtedy do pobicia 22-letniego Macieja, który tego dnia wyszedł z kolegami zagrać w piłkę. Grupka została zaatakowana przez 4 mężczyzn, Maciej został skatowany kijem golfowym i w ciężkim stanie trafił do szpitala, gdzie zmarł kilka dni później. Powodem ataku miało być kłamstwo żony jednego ze sprawców, która wymyśliła historię o tym, że jacyś chłopcy grają w piłkę i rzucają w okna kamieniami. Sądziła, że dzięki temu mąż szybciej wróci z imprezy do domu.
Patryka M. sąd skazał go na 7 lat pozbawienia wolności.
- Sąd stwierdził, że nie ma wątpliwości, że brał udział w pobiciu pokrzywdzonych, zatem kwalifikacja to udział w bójce, czego skutkiem była śmierć jak i groźby karalne przy użyciu pneumatycznego pistoletu - mówił sędzia Zbigniew Harupa.
Ukrainiec Vladyslaw P. otrzymał wyrok pół roku pozbawienia wolności. Nie brał udziału w bójce, ale obserwował zdarzenie i udzielił pomocy sprawcy przestępstwa chowając pistolet.
- Chociaż poszedł na miejsce zdarzenia, to nie był w grupie osób, które wzięły udział w ataku na pokrzywdzonych. Nie mamy żadnych dowodów na to, że używał przedmiotów, które mieli w ręku inni, natomiast nie mam wątpliwości, że po całym zdarzeniu przyjął wspomniany pistolet, którym grożono pokrzywdzonym i zaniósł go do mieszkania, gdzie później znalazła go policja - mówił sędzia Harupa.
Z kolei Piotra G. który otrzymał nieprzemyślany telefon od żony, sąd skazał na cztery lata pozbawienia wolności. - Jest osobą, która najpierw podżegała sprawców do popełnienia przestępstwa, namawiając ich, zbierając ekipę i chcąc "zrobić porządek". Później jego zachowanie przeszło na kolejny etap, czyli pomocnictwa do popełnienia przestępstwa. Nie możemy mu jednak przypisać pomocnictwa w zakresie dostarczenia przedmiotów do popełnienia przestępstwa.
Rodzina skatowanego Macieja przyjęła wyrok z rozpaczą.
- Konstytucja zapewnia uczciwy i sprawiedliwy wyrok! Gdzie jest ta żona, powinna siedzieć tu na ławie oskarżonych, to ona jest wszystkiemu winna! To nie jest wyrok, tylko hańba - mówiły babcie.
Wyrok jest nieprawomocny, rodzina na korytarzu sądowym zapowiedziała, że będzie się odwoływać.
Chodzi o zdarzenia sprzed czterech lat w Nysie. Na parkingu jednego z marketów doszło wtedy do pobicia 22-letniego Macieja, który tego dnia wyszedł z kolegami zagrać w piłkę. Grupka została zaatakowana przez 4 mężczyzn, Maciej został skatowany kijem golfowym i w ciężkim stanie trafił do szpitala, gdzie zmarł kilka dni później. Powodem ataku miało być kłamstwo żony jednego ze sprawców, która wymyśliła historię o tym, że jacyś chłopcy grają w piłkę i rzucają w okna kamieniami. Sądziła, że dzięki temu mąż szybciej wróci z imprezy do domu.
Patryka M. sąd skazał go na 7 lat pozbawienia wolności.
- Sąd stwierdził, że nie ma wątpliwości, że brał udział w pobiciu pokrzywdzonych, zatem kwalifikacja to udział w bójce, czego skutkiem była śmierć jak i groźby karalne przy użyciu pneumatycznego pistoletu - mówił sędzia Zbigniew Harupa.
Ukrainiec Vladyslaw P. otrzymał wyrok pół roku pozbawienia wolności. Nie brał udziału w bójce, ale obserwował zdarzenie i udzielił pomocy sprawcy przestępstwa chowając pistolet.
- Chociaż poszedł na miejsce zdarzenia, to nie był w grupie osób, które wzięły udział w ataku na pokrzywdzonych. Nie mamy żadnych dowodów na to, że używał przedmiotów, które mieli w ręku inni, natomiast nie mam wątpliwości, że po całym zdarzeniu przyjął wspomniany pistolet, którym grożono pokrzywdzonym i zaniósł go do mieszkania, gdzie później znalazła go policja - mówił sędzia Harupa.
Z kolei Piotra G. który otrzymał nieprzemyślany telefon od żony, sąd skazał na cztery lata pozbawienia wolności. - Jest osobą, która najpierw podżegała sprawców do popełnienia przestępstwa, namawiając ich, zbierając ekipę i chcąc "zrobić porządek". Później jego zachowanie przeszło na kolejny etap, czyli pomocnictwa do popełnienia przestępstwa. Nie możemy mu jednak przypisać pomocnictwa w zakresie dostarczenia przedmiotów do popełnienia przestępstwa.
Rodzina skatowanego Macieja przyjęła wyrok z rozpaczą.
- Konstytucja zapewnia uczciwy i sprawiedliwy wyrok! Gdzie jest ta żona, powinna siedzieć tu na ławie oskarżonych, to ona jest wszystkiemu winna! To nie jest wyrok, tylko hańba - mówiły babcie.
Wyrok jest nieprawomocny, rodzina na korytarzu sądowym zapowiedziała, że będzie się odwoływać.