Mieszkańcy Borek Małych usuwają skutki nawałnicy. Zalane piwnice, powyrywane drzewa i potoki na ulicach
"Czegoś takiego jeszcze nie widziałem" i "nie życzymy nikomu takiej nawałnicy". Te słowa można najczęściej usłyszeć od mieszkańców Borek Małych koło Olesna po wczorajszej (21.08) burzy.
- Zaczęło strasznie wiać, później był grad i wszędzie dookoła pełno wody. Wielu ludzi miało zalane piwnice, nawet do półtora metra wody. Obecnie mamy jeszcze zamulone wszystkie drogi, a gdzieniegdzie z dachów pozrzucało dachówki – Teresa Wiendlocha, sołtys Borek Małych.
- Pamiętam, chyba w 2011 roku, była podobna nawałnica. Wtedy jak chodziłem po ulewie i burzy to miałem wody do połowy łydki. Tym razem było podobnie.
- Było strasznie, ale nie było najgorzej. Najważniejsze, że wszyscy mamy domy całe i mamy dachy nad głową. Jedynym plusem nawałnicy jest fakt, że nadal mamy dachy nad głową.
- Przez całą niedzielę musiałam wycierać wodę, bo wszystko było zalane. Miałam w ogrodzie taką dużą gruszę i wszystko jest wyrwane z korzeniami. Tak samo leżą pomidory. Jaka stara jestem, to jeszcze podobnej burzy nie przeżyłam.
Strażacy mieli dużo pracy na drodze między Borkami Małymi a Klekotną. Mówi o tym starszy kapitan Damian Szczęsny, naczelnik Wydziału Operacyjnego Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Oleśnie.
- Front zstępujący powalił bardzo wiele drzew, co zablokowało drogę – tam mieliśmy najwięcej pracy. Jeśli chodzi o charakterystyczne zdarzenia, mieliśmy zerwany dach w Jastrzygowicach. Tam na powierzchni około 42 metrów kwadratowych została zerwana blacha na budynku gospodarczym. Nasze działania skupiły się na zabezpieczeniu pozostających pod spodem plonów rolnych i sprzętu rolniczego.
Olescy strażacy odnotowali wczoraj łącznie 39 interwencji w związku z przejściem nawałnic. Najwięcej wyjazdów było w gminie Olesno (12) i gminie Gorzów Śląski (11).