Pandemia na świecie oczami rodaków mieszkających za granicą
Koronawirus obecny jest już w większości krajów na świecie. Sporo z nich wprowadziło podobne do polskich obostrzenia związane z samoizolacją i zachowywaniem fizycznego dystansu. Wiele narodowości zachowywało się podobnie jak Polacy – w pierwszych dniach restrykcji wykupiono mydło i papier toaletowy. Teraz powoli życie zaczyna się układać w rytm ograniczeń związanych z epidemią.
Marta Radwańska, która od kilku lat mieszka w Oslo, w Norwegii, uważa, że sporym wyzwaniem dla Norwegów będzie tydzień przed Wielkanocą, gdy większość osób tradycyjnie ma wolne.
- Wiele rodzin wyjeżdża na hytte, czyli taki domek poza miastem i tam spędza cały ten tydzień. Jest to duże wyzwanie dla województw, w których te domki się znajdują, ponieważ są to z reguły miejsca oddalone i nie ma tam dostępu do opieki medycznej - mówi Marta Radwańska.
W wielu krajach ludzie zbierają się na balkonach czy w oknach i o określonej godzinie klaszczą, w podziękowaniu dla służb walczących z wirusem. W Szwajcarii dodatkowo specjalnie oświetlane jest zbocze Matterhornu, góry która jest symbolem tego kraju.
- Codziennie od zachodu słońca do 23.00 wyświetlane są hasła „hope”, „stay home”. Hasła na Matterhorn będą wyświetlane przynajmniej do 19 kwietnia, jeśli pogoda na to pozwoli - mówi Marta Kępińska, mieszkanka Zurychu.
W Wielkiej Brytanii, podobnie jak w Polsce, w pierwszych dniach po ogłoszeniu restrykcji związanych z przemieszczaniem się, ludzie wykupili papier toaletowy, mydło, ryż i makaron.
- Teraz sklepy są już normalnie zaopatrzone, ale obowiązuje limit osób wchodzących do środka – mówi Anna Nowakowska-Gieniusz, która mieszka w Sevenoaks pod Londynem. - Każdy przy wejściu do sklepu ma czyszczone ręce i koszyk płynem do dezynfekcji. Nie można kupić więcej niż trzy te same produkty.
Krajem, który ma największą na świecie liczbę zachorowań są w tej chwili Stany Zjednoczone Ameryki. W Nowym Jorku miasto niemal wymarło.
- Wprowadzono dużo nowych zasad, ale nie wszystkie są dla mnie zrozumiałe – mówi mieszkająca tam Anna Sawicka-Liu. - Zmniejszono ilość pociągów i autobusów z myślą o tym, że tak naprawdę tylko osoby, które są z niezbędnego personelu, będą używały tego transportu. Już dzisiaj widziałam artykuły na temat tego, że niestety teraz te osoby są skupione w tych środkach transportu, co prowadzi do dodatkowych zarażeń.
Na świecie jest już ponad 53 tysiące ofiar śmiertelnych i 1 milion 16 tysięcy zakażonych koronawirusem. Najwięcej ofiar, ponad 14 tysięcy, jest we Włoszech, a ponad 10 tysięcy w Hiszpanii. We Francji liczba ofiar wzrosła w ostatnich godzinach do prawie 5,5 tysiąca i przekroczyła tę z Chin po tym, jak do oficjalnych statystyk zaczęto wliczać osoby, które zmarły w domach spokojnej starości.