Nadal nie rozwiązano problemu z brakiem dyżurujących aptek w powiecie nyskim
Nowy rok nie przyniósł rozwiązania problemów związanych z dyżurami aptek w powiecie nyskim. Mimo przyjęcia przez radę powiatu harmonogramu dyżurów placówek w Głuchołazach, Paczkowie, czy Otmuchowie, mieszkańcy tych gmin w nocy i w święta nadal muszą dojeżdżać po leki do Nysy.
Przyjęty przed powiatowych radnych harmonogram dyżurów jest właściwie martwym przepisem, ponieważ samorząd nie ma narzędzi do wyegzekwowania na placówkach jego realizacji. Zdaniem starosty Andrzeja Kruczkiewicza, z podobnym problemem zmaga się ostatnio coraz więcej miast.
- To nie jest tylko problem powiatu nyskiego. Ostatnio miałem okazję wysłuchać relacji z powiatu opolskiego i kluczborskiego, gdzie pojawiają się takie propozycje, żeby tylko do godziny 23:00 były te placówki otwarte. W tej sytuacji powiat zostaje bez apteki tak naprawdę - zauważa.
Natomiast w samej Nysie dyżury zechciała pełnić tylko jedna placówka.
Apteczny kryzys w powiecie nyskim trwa od początku ubiegłego roku. Wtedy to właściciele punktów wskazywali na bezzasadność pełnienia dyżurów, w trakcie których rzadko miało dochodzić do sprzedaży specyfików rzeczywiście ratujących życie. Kolejnym podnoszonym przez aptekarzy argumentem są wysokie koszty i brak wystarczającej obsady. Według Naczelnej Rady Aptekarskiej, koszt pojedynczego dyżuru w naszym regionie miał wówczas wynosić nawet 400 złotych.
- To nie jest tylko problem powiatu nyskiego. Ostatnio miałem okazję wysłuchać relacji z powiatu opolskiego i kluczborskiego, gdzie pojawiają się takie propozycje, żeby tylko do godziny 23:00 były te placówki otwarte. W tej sytuacji powiat zostaje bez apteki tak naprawdę - zauważa.
Natomiast w samej Nysie dyżury zechciała pełnić tylko jedna placówka.
Apteczny kryzys w powiecie nyskim trwa od początku ubiegłego roku. Wtedy to właściciele punktów wskazywali na bezzasadność pełnienia dyżurów, w trakcie których rzadko miało dochodzić do sprzedaży specyfików rzeczywiście ratujących życie. Kolejnym podnoszonym przez aptekarzy argumentem są wysokie koszty i brak wystarczającej obsady. Według Naczelnej Rady Aptekarskiej, koszt pojedynczego dyżuru w naszym regionie miał wówczas wynosić nawet 400 złotych.