Chrząszcz wart miliony złotych może komplikować lub ułatwiać życie. Przykłady z Opolszczyzny
Dla jednej gminy największy atut, dla drugiego samorządu przekleństwo, a w tle miliony złotych. Mowa o pachnicy dębowej, czyli dużym chrząszczu, który przysparza ostatnio sporo problemów.
- To program Ochrony Różnorodności Biologicznej - mówi Beata Pierzchlewicz, kierownik Wydziału Strategii, Rozwoju i Środków Pomocowych.
- Chodzi o jego ochronę, więc prace muszą być wykonywane pod ścisłym nadzorem, żeby nic nie stało się owadowi w czasie pielęgnacji parku. Mamy stworzyć pachnicy jak najbardziej naturalne warunki życia i rozwoju. Najpierw zostanie przeprowadzona inwentaryzacja roślinności, a później etap związany z nasadzeniami nowej zieleni - wyjaśnia.
Zgoła odmienną wartość pachnica dębowa ma dla Urzędu Gminy w Lubrzy. Droga wojewódzka numer 414 wymaga remontu, co wiąże się z wycięciem starych lip.
Przypomnijmy: nie zgadza się na to Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska ze względu na wiek drzew i właśnie pachnicę. Urząd marszałkowski chce więc budowy nowej, równoległej drogi, która miałaby być tańsza, niż wycięcie 250 drzew.
- Nie wyobrażam sobie, że wycinka będzie kosztować 8 czy 10 milionów złotych - odpowiada Mariusz Kozaczek, wójt Lubrzy.
- Mamy chrząszcza, który żeruje w środku alei, bo to jest próchnojad, dlatego drzewa są puste w środku. Jeżeli drzewo przewróci się na przykład ze względu na wiatr, ono pozostaje pomnikiem przyrody. Wtedy przyjeżdża firma wybrana w przetargu, rozcina drzewo na pół, wyciąga robaki ze środka i przenosi je na najbliższe zdrowe drzewo w alei - tłumaczy.
Kozaczek zawiadomił Najwyższą Izbę Kontroli o możliwości popełnienia przestępstwa przez dyrektora RDOŚ. Ma ono polegać na nadużyciu uprawnień lub niedopełnieniu obowiązków. Policja odmówiła natomiast wszczęcia dochodzenia.